czwartek, 29 marca 2012

Rosnąć tak...

Jak to dobrze, że nie da się 
rosnąć bez rozgałęziania 
rozszczepiania na wielość :)




***

Ps. Znalazłam pierwsze zalążki kwiatowe lilaków
i całe może fiołków,  tak tak... wybieram się na fiołkobranie :)

wtorek, 27 marca 2012

dobranocnie


Liczę indonezyjskie owce miast baranów
 im bardziej jestem zmęczona, tym trudniej mi zasnąć



***
ps. dziękuję za pozostawione ślady, odpowiem jak tylko się wyśpię :)

niedziela, 25 marca 2012

Cała prawda o Mona Lisie i wyniki kociego Candy


Co tu dużo mówić :DDD  tajemnica topolowej deski, skrywana do dziś dnia pod wierzchnia warstwa olejnej farby, ujrzała światło dzienne- miłośnicy kotów są wniebowzięci ;)

foto z sieci

Domyślam się, że i "moi" miłośnicy mruczków niecierpliwie czekają na ogłoszenie wyników kociego Candy, więc nieco z poślizgiem (przepraszam, na swoje usprawiedliwienie dodam, że powód owego spóźnienia był zacny i obfity w pozytywne emocje i doznania) ogłaszam co następuje:

Nowym właścicielem jednego z kotów zostaje:


Incognito, która oszalała na punkcie Brysia :) gratuluje i proszę o adres, pod który mam tegoż delikwenta wysłać :D

Skoro Brysiu znalazł już nowy dom, czas na Zenka- ten zostaje wylosowany z grona Akukowych obserwatorów i tradycyjnie licząc "od końca" kociak poleci do:


Niebieskości, gratuluję i poproszę o adres - mobiel(małpa)wp.pl
 mam nadzieję, że koty się Wami dobrze zaopiekują ;) 

Wszystkim serdecznie dziękuję za udział w zabawie, z pewnością to nie ostatnie moje "wietrzenie przestrzeni". Niepocieszonym wielbicielom mamrotów dedykuję poniższe, pstryknięte dzisiaj fotki okolicznych podwórkowców (zepsutym aparatem, ale co tam, koty wyległy licznie na słoneczko i aż żal było nie skorzystać z tego widoku). Okoliczne dzieciaki, równie oblegajace podwórko jak te futrzaki, każdego przedstawiły mi z imienia i opowiedziały nieco o kocich, indywidualnych przywarach... i tak:

Znaleziona zimą w lesie, odmrożone uszy i brak węchu, nie może
 miauczeć, więc skrzeczy pociesznie. Zamieszkuje kątem w kotłowni,
głaskana czarnymi dłońmi palacza- co widać po kolorze futerka :D

Janek, pani go nie dotyka bo drapie, bo rude to wredne i fałszywe...
no cóż- dzieci wiedzą lepiej ;D

Szczurek, miły leń. Przyniosły mi go z klatki schodowej, był
niepocieszony z powodu brutalnego wybudzeniem
 i świecenia słońcem po oczach

Mam jeszcze kilka łapiduchów na oku... znalazłam dziś pierwsze fiołki i kwiatowe zawiązki lilaków. Wylegiwałam się na olbrzymim kamieniu i byłam rozczarowana faktem, że jednak się nie da przyjechać koparą i zabrać go do ogródka, by móc w każdej chwili skorzystać z jego miłej gościny :DDD 
Aaaale nie powiedziałam jeszcze w tej kwestii ostatniego słowa, co to, to nie!!! :D




***

środa, 21 marca 2012

Odrobinkę czasu poproszę wolnego

Leniuchowałam...




Uściskuję Was ciepło i już się doczekać nie mogę, jak mi się konto z wolnym, beztroskim czasem zasili :D
Jak uda mi się udokumentować topienie Marzanny, być może się odezwę potajemnie i na chybcika, tymczasem bywajcie i cieszcie się pierwszymi, wiosennymi porywami serc i ciał :D

***

Ps. pojutrze wyniki kociego Candy :)))

*

czwartek, 15 marca 2012

Tęsknię, zwyczajnie

"Żyjemy tu, nie czując pod stopami ziemi".
  ...............................Osip Mandelsztam


Dziś jest rocznica śmierci Zygmunta Duczyńskiego i choć zazwyczaj nie przywiązuje wagi do dat (nie jestem w stanie ich spamiętać i różniaste "ważne" obchodzę kiedykolwiek, czyli jak tylko mnie najdzie), to jednak przemiły fejsbuk przypomniał mi o tym dniu i okrutnie roztłukły mi się po piersiach tęsknoty.
Zygmunt był fantastyczny (w calutkim tego słowa znaczeniu), nietuzinkowy (jak to artysta) i jednym spojrzeniem prześwietlał mi duszę. Był też mądrym, doświadczonym nauczycielem, a ja zerkałam mu w twarz jak zbłąkana, roztrzepana owieczka. To moje roztargnienie zawsze kwitował zwrotem:
-Ty to zajdziesz w ciążę i nie będziesz wiedziała z kim...
....oj, strasznie brakuje mi tych słów...






***
pieśń: Teatr Brama, będę do tych rzewnych tonów wracała nie raz, to pewne

niedziela, 11 marca 2012

Zaklinanie


 Wystarczy wytrzepać z siebie wszystkie troski
wytańczyć do upadłego, do serc kołatania,
po czym skwapliwie zamieść na szufelkę
i rozsypać pod znienawidzonym progiem









Te piękne obrazy to dzieło francuskiego fotografa Oliviera Valsecchi.
(zachęcam do zobaczenia innych prac tego autora) 


*

środa, 7 marca 2012

No kulturalnie zwariuję zaraz

Dostałam cynk, że we wtorek jest coś, co nie może mnie ominąć. Każdy ma jakiegoś bzika, mój siedzi w osobie Bogusława Schaeffera, a dokładniej w okolicach jego dramatopisarstwa i jeśli nie uda mi się jutro dostać biletów na jeden z moich najulubieńszych spektakli, to pewne jest, że posunę się nawet do wręczniania łapówek, bądź innej próby przekupstwa, łącznie z łkaniem do słuchawki wszelkim znajomym mogących pomóc:)
Spektakl ów to owiany legendą "Scenariusz dla trzech aktorów" Bogusława Schaeffera, reżyserowany przez Mikołaja Grabowskiego (dekoracyjna obsada: Peszek i dwaj Grabowscy, z czego jeden to dobrze wszystkim znany, zaszufladkowany Andrzej, czyli serialowy Ferdynand Kiepski). Dlaczego to taka perełka? Sztuka ta grana jest  już 25 lat, nieprzerwania w tym samym składzie i przy pełnych salach, jednym słowem jest fantastyczna i za każdym razem jak ją oglądam (niejako uczestnicząc, bo i widz jest wciągany w grę) to na drugi dzień mam zakwasy na policzkach, poważnie!!! Więc nie chciałabym sobie odpuścić takiej śmiechoterapii, oj nie...



Tak więc proszę, trzymajcie kciuki za te bilety, bo dawno nie miałam takiej ochoty na dobrowolne "pocenie się z wysiłku intelektualnego", w zamian oferuję Wam obnażenie wstydliwej prawdy o Sydonii, będącej owocem celnych obserwacji Pana Schaeffera, otóż Sydonia to - "rozdwojony bliźniak, który do wszystkiego ma talent, ale nic mu się nie chce"!!!
Zawsze, ale to zawsze jak słyszę te cudnie opisujące mnie słowa to się porządnie rumienię :D nawet jak to napisałam... zastanawiam się czy ich sobie gdzieś nie wytatuować w ramach działań mobilizacyjnych, najlepiej na czole :)))



*



Wkleiłabym z ochotą nawet i godzinę spektaklu, ale to tylko mizerny posmak, więc jeśli będziecie mieli okazję zobaczyć całość w teatrze- szczerze i gorąco polecam!!! Jak wygram jakąś pokaźną sumkę to natychmiast (no, aktorzy już niemłodzi) zorganizuję prywatne przedstawienie i Was wszystkich na nie zaproszę (słyszeliście o dziwniejszym, totolotkowym marzeniu?) :))) 

Natomiast przynudzanie w kwestii mojej fascynacji Schaefferem zostawię sobie na inny raz, bo z pewnością będzie to dłuuuugi post pełen szału uniesień i mądrzenia się w moim wykonaniu, więc teraz Was oszczędzę (na razie) ;D 



*