Oj, dawnom nic nie naskrobała, choć opowiadać by można wiele...
O spodziewanych i niespodziewanych gościach chociażby: tych zapędzonych do zbierania kwiatów na syrop i tych, co wyrwanym dla siebie z gardzieli systemu wolnym piątkiem ("...miałem tylko jedno marzenie, żebyście dziś byli w Bezduszu...") uświadamiają mi, żem jednak jest tą szczęściarą niebywałą. Właśnie dlatego, że stać mnie jest rzucić na wiatr kilka chwil poświęconych na wiązanie pomidorów do tyczek przy pomocy kraciastych kokardek, chociaż absolutnie nie stać mnie na dom nad rozlewiskiem...
O całonocnych rozmowach przy ognisku. Na ten przykład o pewnym blogerze (Dave Bruno), który chcąc zaprotestować przeciwko wściekle postępującemu konsumpcjonizmowi postanowił żyć przez rok będąc w posiadaniu tylko stu rzeczy. Z pewnością się nie spodziewał, że akcja „100 Things Challenge” porwie całe rzesze minimalistów, ale mniejsza o to... temat rzeka :)
No i o przetworach miało być, bo jakżeby inaczej, chciałam wrzucić kilka przepisów, bo już czarny bez przekwita, a lipy właśnie się otwierają... Może akuratnie to zaserwuję Wam na dniach, jak tylko złapię oddech między jedną a drugą, cudną burzą :)
A teraz zaszyłam się w pokoju, w którym panuje przyjemny chłód. Nie w poszukiwaniu orzeźwienia, zwyczajnie tutaj się "dobrze duma, porządkuje i nieistnieje". Zaczęłam sobie radosnie układać w wybebeszonych folderach ze zdjęciami. Układać to może zbyt szumnie powiedziane, mając na uwadze fakt, że przy każdej focie kwiatka spędzałam całe długaśne minuty lampiąc się weń jak ciele w malowane wrota.
No i tym samym odkryłam, że w moim ogrodzie zamieszkały różniaste potwory
Niektóre za sobą nie przepadają
a niektóre wręcz przeciwnie :)
Niektóre straszą trupią głową w goglach i Asterixowym hełmie, hehe, ciekawe jak to moje postrzeganie poniższego kwiatostwora ma się do testu Rorschacha ? ;D
A jeszcze inne (takie patyczaki, czyli gąsieniczki rączyka leszczyniaka)
tańczą namiętne tango na stole
Czego i Wam z całego serducha życzę w tę sobotnią, gorącą noc :DDD
*