Przyszło mi dziś przetrzepać laptopa w poszukiwaniu jakiegoś swojego zdjęcia, które niespodziewanie stało się potrzebne. Jako, że wsio zaraz po zgraniu przerzucam na dysk zewnętrzny (a ten akuratnie leży sobie spokojnie na półeczce, jakiś szmat drogi stąd), no, chyba, że są to już te moje sławetne badylaszki, albo ukochane obrazki z Bezdusza, które jednak chcę mieć nijako przy sobie (czytajcie: walają się po pulpicie i innych folderach, w których bytują zupełnie nieproszone), to poszukiwanie owo zajęło mi nieco czasu. Warto było, bo dzięki niemu odbyłam niezwykłą wyprawę fotkowym wehikułem czasu do dni zupełnie już zapomnianych.
Gdy Norbert zrobił mi to zdjęcie byłam świeżo i bezsilnie zakochana… i nieszczęśliwie oczywiście, jeśli tak to trywialnie można nazwać, choć unikam tego typu sformułowań. Nie widziałam w tej, nie niosącej nawet krztyny nadziei miłości nic nieszczęśliwego, wręcz przeciwnie.
Pamiętam, że chustkę, granatową, ze srebrnymi nitkami dostałam od przyjaciółki i do dziś nosi ją moja mama, że miałam śpiewać razem z „moim” chórem w Nieszporach Ludźmierskich, cudnym oratorium Pawluśkiewicza i strasznie się na to cieszyłam, bo mieli przyjechać artyści z Krakowa, za którymi się zwyczajnie stęskniłam, a szczególnie za pewnym pianistą ;)
Pamiętam, że szyba w oknie na klatce schodowej była tak brudna, że aż ładna, światło sączyło się przez nią leniwie, a poręcz schodów metalowa i zimna, że było lato, że intensywnie pachniało obiadem, jak w barze mlecznym…
Pamiętam, że kilka dni później wpadłam pod samochód i prawie nic mi się nie stało, choć lekarz przed naciągnięciem mi skóry z powrotem na twarz modlił się po łacinie, gdy mu oznajmiono, że jednak potrzebuje jej w jednym, bezbliznowym kawałku...
Pamiętam, że chustkę, granatową, ze srebrnymi nitkami dostałam od przyjaciółki i do dziś nosi ją moja mama, że miałam śpiewać razem z „moim” chórem w Nieszporach Ludźmierskich, cudnym oratorium Pawluśkiewicza i strasznie się na to cieszyłam, bo mieli przyjechać artyści z Krakowa, za którymi się zwyczajnie stęskniłam, a szczególnie za pewnym pianistą ;)
Pamiętam, że szyba w oknie na klatce schodowej była tak brudna, że aż ładna, światło sączyło się przez nią leniwie, a poręcz schodów metalowa i zimna, że było lato, że intensywnie pachniało obiadem, jak w barze mlecznym…
Pamiętam, że kilka dni później wpadłam pod samochód i prawie nic mi się nie stało, choć lekarz przed naciągnięciem mi skóry z powrotem na twarz modlił się po łacinie, gdy mu oznajmiono, że jednak potrzebuje jej w jednym, bezbliznowym kawałku...
Pamiętam też, że miałam masę planów na jutro i ani odrobiny miejsca na smutek... i to chyba był ten jedyny, niedostrzegalny ułamek sekundy.
*
Zastanawiam się, czy lubię wracać do przeszłości. Chyba jednak nie bardzo. O chwilach nie najlepszych staram się nie pamiętać, ewentualnie traktować je instruktażowo, by błędów nie popełniać. Dobre z kolei przywołują tęsknotę, jakiś rodzaj żalu z faktu przemijania i choć bywają piękne, też są ciężkie dla serca.
OdpowiedzUsuńGosiu, a wiesz, że ja bardzo lubię wracać, choć oczywiście częściej grzebię w tych "ciężkich" doświadczeniach, ale tak sobie myślę, że nie oddałabym żadnego, nie zamieniła... co nie znaczy, że pewne chwile byłabym w stanie przejść po raz kolejny! o nie!...
Usuń(choć przecież człowiekowi wydaje się , że zaraz pęknie, a jednak wytrzymuje bardzo wiele)
a dobre? JESZCZE mnie nie "zasmucają", ale myślę, że już za chwileczkę, już za momencik i mi się będą nieco mącić :DDDDD
Warto być ze swoja przeszłością, bo tylko tak jesteśmy wierni sobie, w takim wymiarze, że "jutro" ma tylko sens przez "wczoraj", inaczej to bezładny zbiór zdarzeń.
OdpowiedzUsuńCzarku, właśnie właśnie...
Usuńnie wiem, jak to jest w ekstremalnych przypadkach, (na szczęście nie muszę zmagać się z jakąś traumatyczna przeszłością), ale jestem przekonana, że nawet w takim bolesnym przypadku nie da się jej wymazać, amputować... można co najwyżej uporządkować, by nie uwierała zbytnio i mozolnie obluzowywać pęta, tak by można było zrobić choć drobny kroczek naprzód...
Uwielbiam jak malujesz słowem!
OdpowiedzUsuńCzasem mam wtedy wrażenie jakbyś ze mnie, z mojej przeszłości, z brzucha wyjmowała jak kawałeczki stelaża zapomnianego jakieś "smutne" kawałki. Wykładała je jak po trudnej operacji na blat chirurgicznego i mówiła: patrz, to wszystko jest już przeszłością, a rana dawno ma niewidoczną bliznę, śmiej się - to wszystko już za Tobą... :)))
Zatrzymane w fotografiach chwile mają w sobie ten cudowny czar wspomnień, dobrych refleksji, ahhh jak ja lubię, że to przeszłości :)
Ukształtowały nas, pozlepiały i oto sobie jesteśmy!
Tulę :)*
Maryś, zrobiło mi się szczerze ciepło, czytając Twoje słowa! :) Przyznam, że zaskoczyłaś mnie nieco, choć i tak od pierwszych zdań, które wymieniłyśmy jestem przekonana, że tam, po drugiej stronie ekranu wyczytuje moje plaplanie bardzo bratnia mi dusza:D
UsuńOsobiście mam dość specyficzne podejście do swojej przeszłości. Czasami mam wrażenie, że jak kot, mam 9 żyć i wszystkie akuratnie postanowiły zaistnieć w jednym momencie:))) i wiem, że mam w sobie zdolność doceniania absolutnie każdego doświadczenia...
A fotografie uwielbiam:) moja mama ma taką szafkę ze stosem nieuporządkowanych zdjęć. Raz na jakiś czas w niej nurkuję i strasznie to lubię...do "cudzych" szafek też jest miło zaglądnąć i namiastką tego są dla mnie właśnie blogi:) To fascynujące: jest tyle ludzi,a każdy snuje swoją własną, niepowtarzalna opowieść:)
"i oto sobie jesteśmy":D Tak wyjątkowi, a przecież często te same uczucia nami szarpią i idziemy podobnymi drogami:)
dziękuję:* uśmiecham się :D
Ja też to mam, zresztą przeniesienie, podróż w inne historie, zaczytane czyjeś słowa bliskie - jakby z brzucha Ci ktos kolorowe tasiemki wyciągał "swoje" - a jak "moje". Układają sie i niby drogi różne, a tak podobnie... Suma doświadczeń, wspomnień, o tak - np zdjęcia tych pocztówek (zaraz do nich dojdę) zrobiłam sobie spacer w głąb, w poprzek, w szerz i wyczytuję bliskości, bo chyba gdzieś w podglądaniu też życia, swojego, czyjegoś jest potrzeba poszukiwania podobieństw i zastanawiania się nad różnorodnością. To nas ukształtowuje do przodu, na lepsze (taką ja zawsze mam nadzieję)
Usuńp.s. jak ja kocham nurkowanie w zdjęcia ;)***
Usuńjasne, że na lepsze, inaczej byłoby wbrew wszelakim prawom, jakby z plusów gdzieś, jakieś minusy wyskakiwały :DDDD
Usuńhehe... na marginesie- zawsze jak mam jakiś egzystencjalny dylemat, to chwytam się matematyki i już po sprawie :)))
A ja to napiszę jak na profilach fejsbukowych piszą sobie małolaty pod zdjęciem zrobionym z wyciągniętej ręki "sweet focia":)
OdpowiedzUsuńJakoś tak u mnie powiało ogromną tęsknotą po przeczytaniu tych słów za Tobą...
uch kochana, następnym razem to Ci dopiero pokażę sweet focie:))) kot ze Shreka przy mnie to istny Joker:DDDD
Usuńnie tęskaj, jeszcze zdążę Ci się ponarzucać:DDDD
Piękne
OdpowiedzUsuńUwielbiam przeszłość i wspomnienia. Zdjęcie fenomenalne.
OdpowiedzUsuńte paskudne też??? bo ja lubię:D w końcu bez nich nie byłabym taka jaka jestem, a lubię siebie o właśnie taką... no...choć może nieco naiwność mi się daje we znaki;D
Usuń:*
Jak mi się miniatura zdjęcia na profilu pojawiła, zastanawiałem się po co Sydonia zamieszcza jakieś zdjęcie laski z żurnala ;DDD
OdpowiedzUsuńhahaha... Ty to potrafisz poprawić humor:)))
Usuńmożemy iść na jakiś układ: Ty mi co rano (no, nie musi być zaraz o piątej, ale najpóźniej o jedenastej) jakiś błyskotliwy komplemencik, a ja Ci... no nie wiem, a co byś chciał??
Nie powiem na forum co bym od Ciebie chciał, bo siem wstydzem ;D
Usuńuuu... jak Ty się wstydzisz na forum, to musi być to coś niezwykle intrygującego, aż mnie ciekawość wściekle pali!!!;D
Usuńhmmm... obstawiam problemy z komornikiem, bo raczej nie sądzę, że nagle zaczęły Ci rosnąć piersi i potrzebujesz konsultacji w doborze stanika;)
adres znasz, więc pisz śmiało: Homo sum, humani nihil a me alienum puto ;DDD
Na szczęście cycki mi już przestały rosnąć, choć i tak powinienem zainwestować w jakiś skromny sportowy staniczek ;)
UsuńCzy mam Cię częściej wprowadzać w ten stan zadumy, melancholii i wspomnień? A to się dowiedziałam ciekawostek o Tobie :*
OdpowiedzUsuńGosiu:) tak właśnie- poproszę częściej:)))
UsuńChoć fakt, że kilku czytelników bloga znam osobiście każe mi wywlekać środek mocno ocenzurowany:))) może zacznę pisać powieść?:D hahaha, nikt by mi nie uwierzył, no, prócz Norberta ;)
...i widzisz co narobiłaś;DDD
:***
Piękne jest to zdjęcie, tchnie melancholią i czymś jeszcze...
OdpowiedzUsuńPodobnie jak tekst...
Wszystkiego dobrego, Sydonko :))))
i wzajemnie robaczku:D
Usuńtrzymam kciuki i wiem, że Ci się dobrze potoczy, choć nikt nie powiedział, że będzie łatwo:DDD
Piękna wyprawa. Piękna podróżniczka.
OdpowiedzUsuńM.
Usuńuśmiecham się... i kręcę zawstydzona kabelkiem od słuchawek:)))
naprawde piekne zdjęcie
OdpowiedzUsuńanalogiem:) Norbert długo nie mógł się przekonać do cyfrówki, hehe...pewnie do dziś nie jest w pełni przekonany:DDD
Usuńpiękne zdjęcie, smutno-gorzko-słodkie wspomnienia też piękne.
OdpowiedzUsuń:)))
Usuńmoże zrobimy sobie kiedyś taką analogową sesję, Zenity są taniutkie, gorzej z filmami, bo każde ujęcie trzeba ważyć, ale... to może być ciekawe:)
Uściskuję ciepło :*
Zawsze to powtarzam, że Norbert ma talent, że on umie na ludzi patrzeć.
OdpowiedzUsuńNiesamowite zdjęcie.
Wspomnienie...jak dobrze, że z nami wciąż jesteś. Bardzo dobrze Moniś.
I ja uważam, że ma talent, zwłaszcza do fotografowania mnie w nietypowych sytuacjach: wczoraj odnalazłam zdjęcia jak: siedzę na ogromnej drabinie, okalana olbrzymimi, cudnie zielonymi liśćmi i uzbrojona we wściekle żółte rękawiczki ograbiam drzewo z orzechów włoskich:) (a robię to z miną Samuraja), albo gorzej: opalam się w majtkach i klapkach japonkach, na soczystej trawie, w tle faluje rzepak a ja... o zgrozo, uwiązałam sobie z przodu ścierkę kuchenną w różowe czajniczki, coby rolnik robiący opryski zbytnio się nie dekoncentrował na nagim biuście (zrobiłam to dość sprytnie-nie, że pod szyje i na karczku, ino złapałam za rożki satynową tasiemką, którą pociągnęłam pod pachami, tak by dekolt był odsłonięty i się ładnie spiekał)...
Usuń:))) takie to jeszcze Norbertowe "perełki" wczoraj wynalazłam:D
Takie zdjęcie przydałoby mi się do jednego z odcinków SZF ;D
UsuńBardzo mi miło hadeesie drogi, jednakowoż muszę się zastanowić, czy to zdjęcie nie przeciąża zbytnio mojego, i tak już mocno obluzowanego schodka ekshibicjonistycznego :))))
UsuńNie przesadzaj, przecież jesteś skromnie, bo skromnie, ale jednak ubrana ;)
UsuńZatem w ramach negocjacji, mogę zaproponować że jeśli będę mógł wykorzystać Twoją słitfocię, to w odcinku ze mną pokażę aż dwa zdjęcia wykonane przez Ryśka (z dwóch różnych sesji) ;>
ależ mi NIE o zewnętrzną formę ekshibicjonizmu chodziło:DDD
Usuń...propozycja (jak już pisałam) wielce kusząca!!!:DDD myślę, myślę:)
Jeszcze kilka odcinków czasu masz do namysłu ;)
UsuńTak dawno mnie tu nie było a tak tu pięknie a foto rewelacja jak kard z filmu wygląda a Ty jak aktorka:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ściskam serdecznie!
Hej Jaskółeczko, i ja również nie jestem zbytnio na bieżąco z tym co słychać u moich wirtualnych przyjaciół, a wiem tylko, że dzieje wiele:) u Ciebie z pewnością też :) internet mi niedomaga, ale mam nadzieję, że wiosna u Ciebie w pełni akwarelkowa:)))
Usuńtaaak...tę fotkę polubiłam na nowo:D
Uściskuję Cię majowo:D
Co by nie było, zdjęcie po prostu szałowe :)
OdpowiedzUsuńno cóż... szałowa miłość, szałowe zdjęcie:)))
Usuńuśmiecham się do Ciebie Jacku :*
fotografie są jak stempel pocztowy, mają niezwykłą moc, zatrzymują czas takim jaki był...utrwalają wspomnienia...ale nawet nad nimi mamy kontrolę...nasze albumy są tego dowodem...;-)
OdpowiedzUsuń