niedziela, 22 maja 2011

Róża na niedzielę

Miało być o kleszczach, bo krążę wokół napisania takowej pogadanki...


źródło
Ale...
Za sprawą kilku słów w komentarzach wyczytanych, gwałtownie zachciało mi się sorbetów wszelakich kwaśnych, szczypiących, malinowych zmysłowo i czarnopożeczkowych rozkosznie. Najchętniej domowych i podanych w pucharku zwieńczonym mnogością promieni miękkiego, popołudniowego słońca...

Tak mi się ta zachciewajka rozpanoszyła po synapsach, że gotowa wręcz jestem wparować do nocnego Tesco, w swojej z lekka nieocenzurowanej piżamce, z nieładem we włosach i obłędem w krótkowzrocznych oczydłach, w poszukiwaniu błogiego, sorbetowego zaspokojenia... mniejsza już o ciepłe promyczki i zgrabne pucharki... mniejsza o środki płatnicze...
Na próżno próbowałam wyszperać nieistniejący sorbet cytrynowy z głębokich czeluści zamrażarkowych, na próżno raczę się zmrożoną herbatką różaną, na próżno zapewne również próbuję dać ujście zachciewajce klikając impulsywnie w klawisze...
Jedno jest pewne, jako że posiadam słusznej wielkości żywopłot  z róży cukrowej , jutro ograbię ją z płatków i kręcić będę cudnie aromatyczne sorbetowe pyszności, a i Wam polecam poeksperymentowanie z tymiż różanymi płatkami nie tylko w sypialni ;) Odkryłam je kilka lat temu i zakochałam się natychmiast, a wiedziona tym uczuciem pichcę radośnie różane marmoladki, płatki smażone w cukrze i oczywiście suszę, bo cudnie aromatyzują herbatki. Mnogości doznań opisać nie potrafię, ale myślę, że właśnie Akemi umiałaby zakląć ją w słowa i może kiedyś ją o to poproszę:)
Poniżej zdjęcia owej magicznej róży, niestety jakiś żarłacz chochliczy pozbawił ją płatków brutalnie i znienacka, co czeka ją również w tym roku, no... niestety ;)












Smacznego płatkobrania ;)




,

piątek, 20 maja 2011

Takem nieszczęśliwa

Jest pewien dzień, który tuż po przebudzeniu naznaczony zostaje bolesnym, rozdzierającym westchnieniem niczym czarną chorągiewką... i łopocze ona targana tymiż  westchnieniami dzień caluśki, a ja, obleczona smętkami i bezkreśnie nieszczęśliwa wsiadam do auta, przekręcam kluczyk, a w myślach rodzi mi się wizja, która w każdych innych okolicznościach  byłaby wizją z plakietką tylkonieto i tylkonieteraz... ale akuratnie  tu i teraz, w tym długim ułamku sekundy, trącąc nadzieją kołacze mi się o pustej czaszki sklepienie te słów kilka, jak mantra Jaworska:
-a nuż nie odpali...a nuż nie odpali chrabąszczyk srebrzysty... a nuż...

Odpalił pojazd nieczuły i wrócić musiałam bezsprzecznie... i wzdycham natrętnie, a każde kolejne westchnienie odbija się głucho o ściany i spada na dywan wsiąkając weń bezszelestnie... no takem jest nieszczęśliwa, a świat nic sobie z tego nie robi... ech...

Jedynie pewna myśl malutka niczym nieśmiały promyczek przedziera się przez grubą, sfilcowaną warstwę mej dzisiejszej nieszczęśliwości... ale o tym dopiero jak urośnie w siłę, teraz westchnienie ino mi pozostaje, bo cóż by, cóż by innego:)












(westchnienie...)










,

wtorek, 10 maja 2011

Owoce Lata


Tegoroczne lato w Jaworzu zapowiada się niezwykle pasjonująco, albowiem wieści z ostatniej chwili donoszą, że gościć tam będziemy kilka niezwykłych osób, a i kuzyn mój  zwariowany ponadprzeciętnie całą swoją gromadkę skrzyknął na czerwcowe, beztroskie letniskowanie :D Strasznie mnie to cieszy, bom złakniona śmiechów i tańców przy ognisku oraz całonocnego wypatrywania  na niebie statków kosmicznych...och... i sierpniowe deszcze Perseidowe nagradzane okrzykami zachwytu... długo by pisać, ale nie o tym chciałam:)

Już dawno nosiłam się z zamiarem zaprezentowania tych  zdjęć Norbertowych do których mam niezwykły sentyment i które dotykają mnie bardzo osobiście. Jako, że pewne moje zawirowania życiowe zaprowadziły mnie i zamknęły na jakiś czas w surowych murach jednego z klasztorów, zdjęcia te są dla mnie niezwykłą wyprawą emocjonalną. Pewne intencje pchnęły nas w stronę artystycznych poszukiwań  i motywy o bardzo symbolicznych znaczeniach poczęły rodzić się i bezwiednie nasiąkać emocjami dni przeszłych.   Szczególnie mi bliski motyw  współczesnej Piety pojawił się także u Michała Sosny, którego rozwój artystyczny śledzę z dużym zaciekawieniem. 

Tym samym zamieniam Hammmbrydowe szaleństwo, które musiałoby wisieć na Akukowej tapecie jeszcze przez jakiś czas, a co spędzałoby mi niechybnie sen z powiek;) na zeszłoroczne Owoce Lata. Zdjęcia te były jedynie "szkicem" do dalszych prac, lecz z tego co mi wiadomo na dzień dzisiejszy, Norbert zaniechał dążenia do nadania im ostatecznego kształtu. Niemniej nawet w takiej formie pozostają dla mnie jednymi z tych, które grają tkliwe nuty... Niestety mam tylko kilka, choć powstał spory album. Miłego oglądania, pierwsze jest moim najulubieńszym:)




Angel of Sorrow 




Dwie prace z Jaworskiego, metaforycznego cyklu: "Niepokoje Moje"...


Niemoc


Samotność

  

Życzę Wszystkim miłego tygodnia, bądźcie grzeczni i celebrujcie każdy dzień...





...jeśli nie chcecie wyglądać jak ta poniższa, zdegenerowana gromadka;))))

... a na marginesie straszniem ciekawa tego, co przyniesie tegoroczne Jaworskie Lato, pomijając MooNatowe wytworki ( hehe, tam na tapecie wciąż Wielkanoc):D





 Do poklikania:D



poniedziałek, 9 maja 2011

Już za chwileczkę


Już za chwileczkę...
Już za momencik...
Zostawię spalinami okadzające mnie namiętnie miasto i rzucę się w dobroduszne ramiona zieloności. Będę hodowała kiełki i bladym świtem czytała bajki nietoperzom na dobranoc;) Doczekać się nie mogę...
Pobyt w Jaworzu to dla mnie minimum słów, maksimum czucia, a radosną przedwyjazdową głupawę mogłabym zilustrować ino tak:





Muszę dodać, że jeden z tychże powyższych pokręconych wariatów: Sambor Dudziński  to mój ulubiony multiinstrumentalista od "przedmiotów dziwnych" i mistrz dźwięków wszelakich, którego darzę ogromnym, niewypowiedzianym, zachłannym... uwielbieniem!!!  Nieodwzajemnionym niestety;(
Ciężko mi znaleźć jakąś "nieskrzeczącą" próbkę jego twórczości, więc niech będzie ta, puzzlowa ... tylko dajcie mu szansę;))))








I jeszcze Sambor ino wokalnie... bardzo lubię ten utwór, jak i spektakl  z którego pochodzi...dla mnie to perełka:D





.

piątek, 6 maja 2011

Liczę na to samo


Wędrując wczoraj blogowymi, krętymi korytarzami zatrzymał mnie w pół kroku pewien niezwykły wpis. Blog prowadziła sympatyczna, ciepła dziewczyna. Los przez pewien czas obchodził się z nią dość szorstko, a nawet brutalnie, podcinając jej skrzydła przy każdej, choćby najmniejszej próbie spojrzenia w niebo...Nagle, w pewnym niezwykłym momencie jej droga stała się prostsza, gładka i jasno oświetlona. Zakochała się z wzajemnością, rozkwitła, odważyła się mieć plany i myśleć radośnie o przychylnym jutrze... być szczęśliwą.

Autorem ostatniego wpisu był jej przyjaciel, którego o to poprosiła przed śmiercią, myśląc o swoich czytelnikach. Zdania splatały się w przepełniony bólem lament. Potrącił ją pijany mężczyzna, trzy dni męczyła się w szpitalu nim odeszła...

Jeden z komentarzy pod tym pożegnalnym postem brzmiał mniej więcej tak:
"Bardzo ładnie piszesz:) Będę zaglądała na Twojego bloga i dodaję go do obserwowanych :***
Liczę na to samo:) "




Ten utwór...
Zasypiam i budzę się z nim, od kilku dni...







.

wtorek, 3 maja 2011

Gdzie jestem, jak mnie nie ma...


Jak mnie nie ma jestem tam
gdzie zieloności ogarniają mnie sobą
skwapliwie i kojąco

tam, gdzie ziemia przemawia do mnie głosem grzmiącym
a kołysane wiatrem zioła zniewalają miodną woni miksturą

i tam gdzie noc w noc
jezioro kusi mnie jedwabnym, chłodnym dotykiem

Jestem tam, gdzie każda złapana ryba mówi cicho:
"Proszę, wypuść mnie dobry człowieku, a spełnię twoje trzy życzenia"
kłamiąc jak z nut...

Jestem tam, gdzie dobrodusznie podarowano mi siebie
po dziś dzień, tak po prostu
i tam, gdzie wymadlałam ten dar
wyjąc jak zwierzę


Jak mnie nie ma jestem tam
gdzie być chcę każdą zbłąkaną chwilą
każdym dniem wniebowziętym...



Kwiaty malowane na ścianach mają ok. 35 lat, są prezentem ślubnym moich rodziców


Fotografie Norbertowe, zdjęcie wiszące na ścianie pstryknął i własnoręcznie wywołał w ciemnych czeluściach stodoły pewien wujek, w środku pozującej rodzinki mała Ja