Wczorajszy, Jaworski, późnonocny komitet powitalny w składzie: jeden kicak, jeden mykita i jeden kozioł, wprawił mnie w nie lada zachwyt. Tym bardziej, że od jakiegoś już czasu pewien koziołek donośnym szczekaniem obwieszcza, że moje zachwaszczone poletko jest jedynie jego własnością i kropka;) Miło było go zobaczyć z bliska, i choć czasami dźwięki, które z siebie wydaje przypominają raczej kasłanie mocno sfatygowanego astmatyka, to jednak bardzo lubię tą niezwykłą kołysankę...
fot. Grzegorz Leśniewski |
Jednakże ranek już do miłych nie należał. Woda w studni zmącona, dorodne porzeczki częściowo wyparowały z krzaczków, słoneczniki padły na suchoty, a zamrażarce uroiło się nagle, że jest lodówką, i na nic prośby ( no mroź kochana, mroź ładnie), ani groźby (bo na złom pójdziesz stara szantrapo). I tak chodziłam poirytowana od samiuśkiego ranka, dopóki N. nie postawił przede mną pewnego cudownego talerzyka. A z owego talerzyka uśmiechały się do mnie szeroko młode ziemniaczki koperkiem sypane, soczysta sałata, ta, co to ją własnymi zgrabiałymi rękoma wyszarpywałam z paszcz żarłocznych ślimaków winniczków... a wszystko to ułożone obok najpyszniejszej w całej galaktyce wątróbki z jabłkami duszonymi. I nim zdążyłam westchnąć wzruszona tym zacnym widokiem do uszu mych dobiegł jazgot psinki Halinki, a do chałupy wparowało dwóch rozentuzjazmowanych facetów, drących się jak opętani:
-Małysz, Małysz jest na czołgówce, wskakujcie w gazik, szybko, Małysz...-
Ucichli gwałtownie wbijając wzrok w mój apetycznie parujący talerzyk.
-eee...Norbert robił wątróbkę????-Pytanie było czysto retoryczne, zważywszy na fakt, że N. wciąż w kraciastym fartuszku i z drewnianą łopatką w jednej, a patelnią w drugiej ręce stał wmurowany w podłogę.
-No robił, upitrasił dla całego pułku, chcecie???
-O matko, pewnie!!!- jeden mościł już sobie gniazdko przy stole.
-Ale Małysz...- drugi wydusił z siebie szeptem, nie odrywając wzroku od mojego talerza...
-A co to ja k**wa Małysza nie widziałem?- natychmiast odpowiedział sam sobie dosadnie, sadowiąc się z zadowoleniem po drugiej stronie stołu...;)
,