Wianki, wianki,
i po wianku...
i po wianku...
Albowiem utonął sromotnie, co oznacza tylko jedno: na zamążpójście przyjdzie mi jeszcze poczekać. Natychmiast zrodziło mi się podejrzenie, że mi któryś z dowcipniejszych kawalerów ukradkiem krzemieni do wianka nawplatał, ale cóż... dowody zdobią dno jeziora, a z męskich, wciąż zmąconych ocząt wyczytałam dziś ino błagalną prośbę: "szeptem do mnie mów". Chcąc streścić wczorajszą zabawę, to podsumowałabym ją dosadnym zwrotem: "nigdy więcej". I tylko maleńka nutka zazdrości przebrzmiewałaby w mym głosie, bo Norbert, w przeciwieństwie do mnie bawił się wyśmienicie. Zniknął niczym Kot z Cheshire, zostawiając po sobie wszak nie uśmiech, ino cudowną, obezwładniającą woń. Ja natomiast zebrałam towarzystwo (w różnym stopniu zainteresowane tematem) i zaopatrzeni w latarki udaliśmy się wesołą gromadką w las, celem puszczania wianków (wszak wszystkie obecne dziewoje pannami zwać można było). Nim dotarliśmy nad pobliską rzeczkę, ktoś zwrócił uwagę na moją koszulkę z napisem WANTED. Oczywiście natychmiast zrodziło to pomysł, bym schowała się w chaszczach, jako ten pożądany kwiat paproci, a reszta ochoczo, po uprzednim odliczeniu do stu, uda się na poszukiwania. Nim otworzyłam usta, by wyperswadować szanownemu, rozchwianemu towarzystwu tę błyskotliwą myśl, rozpłynęło się w podskokach w lasu czeluści i pokrzykiwać zaczęło niczym tabun dzieciaków tuż po usłyszeniu dzwonka obwieszczającego przerwę. Zanim ich pozbierałam, bo mimo wcześniejszego zapału jednak do poszukiwania Sydoni alias Kwiat Paproci nikt się już jakoś nie kwapił. Zanim porządek zaprowadziłam szantażując wyrzuceniem z chałupy ( a noc chłodna i ziąb przejmujący), zanim nad tą rzeczkę, z tymi wiankami i z powrotem... ech... Nad finałowe jezioro niestety towarzystwo dotrzeć nie było w stanie, a ja obiecałam sobie, że już więcej nie będę serwowała trunków nie wcześniej, niż przed pojawieniem się tarczy księżyca na granatowoczarnym niebie;)))
Jest jednakże coś, co rekompensuje mi całonocne ogarnianie szaleńców, a mianowicie, w ferworze hasania po lesie natknięto się na minipoletko poziomkowe. W świetle latarek owoców udało nam się uzbierać dwie pełne miseczki... od mojego stanika. Na rano pozostało tyle co na ząb i tylko dla wylosowanych, ale byłam tym szczęśliwcem, więc jednak warto było się troszkę poświęcić... w tę noc Świętojańską;)
Wszystko pięknie - powaliłaś mnie dopiero pełnymi stanikowymi miseczkami poziomek :D:D:D
OdpowiedzUsuńP.S. Jeśli to wszystkie z uzbieranych w tych szklankach, to podaj ich pojemność - spróbujemy obliczyć pfi Twojego cycka :D
OdpowiedzUsuństanikowe miseczki... to jest coś! :)))
OdpowiedzUsuńa co to jest to zielone na tych poziomkach? melisa?
*GOCHA!!!!
OdpowiedzUsuńJak Ty oś chlapniesz to leżę i kwiczę...
eeeee... to co w szklankach to jakoś z jednej miseczki:] druga została opędzlowana jako zakąska, mini zakąska...minimini zakąseczki;)
ale na pojemność spuśćmy zasłonę grobowego milczenia....;))))
Uśmiałam się do łez.
OdpowiedzUsuńStanikowe miseczki rulezz.
;)
*Czekoladko
OdpowiedzUsuńa ile byłoby tych poziomek gdybyś była z nami ;) starczyło by z pewnością dla wszystkich;)))
aha, meliska... nawet nie wiedziałam, że jest taka pyszna ze słodką śmietaną;)
Ma się to oko ;)
OdpowiedzUsuńPewnie, że by starczyło i nazbierałoby się więcej ;)
*Witaj Green;)
OdpowiedzUsuńno ba;)
a miałam się w ten wieczór prezentować topless...
no nie wiem w co byśmy wtedy te poziomki zbierali;)))
Ekhm...i mnie zatkało.
OdpowiedzUsuńBo po przeszkoleniu przez bachory w pracy, powinnam napisać jako ripostę "no ba, przecież w stringi się niewiele mieści ;]"
Green - ale jakby tak stringom przerwać obwód, to można by nanizać :D
OdpowiedzUsuńGocha... dziewczyno jak Ty coś wypalisz to miazga :))) jakby nie patrzyć korale gotowe, ale i tu problem, bo wszystkie chłopy starałyby się powygryzać je spomiędzy Sydoniowych piersi;P...no chyba, że wylądowały by na właściwym dla stringów miejscu...wtedy...wtedy masz poziomkowy raj :O
OdpowiedzUsuńSydoniu... no jak czytam paprąciów to sobie nazbierałaś ;P...a ja biedulek czekałem...czekałem i czekałem ;(
OdpowiedzUsuńGocha -> rozwaliłaś mnie.
OdpowiedzUsuń...ale jak nanizać po ciemku?
Ekhm?
*Dziewczyny
OdpowiedzUsuńi tu jest myśl- należałoby się wybrać do lasu zaopatrzoną w DWIE pary stringusiów, co daje korale na górne partie ciała i korale na dolne rejony, a tym samym przyjemności co niemiara, tylko oby poziomek starczyło w całym lesie;)))
*Norberciku
nie masz co żałować, paprącia przywiędłe były nieco... i mocno już sfatygowane;}
Green... to proste po o macku macku :)
OdpowiedzUsuńSydoniu... przywiędłe powiadasz... bo mnie tam brakowało :)...jak wiesz na mój widok wszystko soków dostaje i staje...nawet koń dęba :P
OdpowiedzUsuń;>
OdpowiedzUsuń...mam wizualizację nocnego nanizywania na stringi.
OdpowiedzUsuńI zgon ze śmiechu.
;)
*Norbert
OdpowiedzUsuńtak, tak... pamiętam jak mojemu wujkowi stanął rozrusznik na Twój widok... Ty się lepiej nie przyznawaj, że "wszystko", bo Cię pociągną po kosztach za awarię na Dworcu Centralnym;)
*Green
mobiel@wp.pl
mogę prosić o kluczyk???;)
A nie masz?
OdpowiedzUsuń0_O
Jasne , że tak
Klucz został wysłany
OdpowiedzUsuń*Green
OdpowiedzUsuńNo toż właśnie też się dziwię, że jeszcze nie mam kluczyka, skoro słowem miesiąca jest u Ciebie tak zacny i majestatyczny wyraz;)) Dziękuję pięknie, miłej nocy i snów z nanizywaniem w temacie;)
O kurcze;)))
OdpowiedzUsuńTy to... TY:>
ale mam zapłon... mam taki bałagan w linkowni, że już się gubię jak we własnym pokoju...
dzięki raz jeszcze i miłych...
:) Oj, ale wam zazddroszczę, będzie co wspominać pewnie przez cały rok :)
OdpowiedzUsuńJeśli poziomki już są, to ja chyba dzisiaj się też wybiorę...
Pozdrawiam i buziaki ślę ;)
Vi.
no i znów mam zakwasy w policzkach ;)
OdpowiedzUsuńCzuję się, jakbym zaglądnęła na czata, tyle tylko, że niemoralnych propozycji nikt nie składa:D Fajnie jest:)
OdpowiedzUsuń*VI:)))) jejusiu, jak miło Cię "widzieć"!
OdpowiedzUsuńPoziomki w tym roku obrodziły, właśnie wróciłam z poziomkobrania... i maliny też będą. mniam;)
Uściskuję moooocno!!!
*Czekoladko
OdpowiedzUsuńtrenuj, trenuj;PPP do sierpnia masz się uodpornić na te zakwasy!!! ( choć nie mam pewności czy przypadkiem nie wygładzają zmarszczek)hmmm...
*Gocha;)))
OdpowiedzUsuńwszystko przed nami;) i na niemoralne przyjdzie pewnie pora;))) ale przynajmniej nie będą to propozycje od "obcych";)
Imprezę pt."25lat później"zaliczyłam, świt obejrzałam, zrobiłam jeszcze małe AKUKU na moje ulubione blogi i znikam spać :)
OdpowiedzUsuńSydoniu, ja nie wiem, jak one działają. Uodpornić usiłuję się od lat już nastu i nie bardzo wychodzi, ale może chociaż na zmarszczki pomaga ;)
OdpowiedzUsuń*Czekoladko
OdpowiedzUsuńnie wiem czy na te zmarchy, ale na samopoczucie z pewnością;)
*Gocha
OdpowiedzUsuń"25 lat później"???
łomatko, to co to za impreza??? skonstruowałaś wehikuł czasu, czy jak?
zabierz mnie 25 lat wcześniej, będę wdzięczna;D
25 lecie matury :P Tylko czekałam na okrzyki : Gocha?!?To ty?! Aleś utyła, aż miło popatrzeć!
OdpowiedzUsuńNo ale się wykazali większym taktem :D
Tak - to było 25 lat temu i 25 kg temu....
OdpowiedzUsuńno tak... to niezmiernie miło z ich strony;PPP
OdpowiedzUsuńSydoniu, samopoczucie zdecydowanie poprawiają :)
OdpowiedzUsuń