piątek, 24 czerwca 2011

Poszukiwana

Wianki, wianki,
i po wianku...
Albowiem utonął sromotnie, co oznacza tylko jedno: na zamążpójście przyjdzie mi jeszcze poczekać. Natychmiast zrodziło mi się podejrzenie, że mi któryś z dowcipniejszych kawalerów ukradkiem krzemieni do wianka nawplatał, ale cóż... dowody zdobią dno jeziora, a z męskich, wciąż zmąconych ocząt wyczytałam dziś ino błagalną prośbę: "szeptem do mnie mów". Chcąc streścić wczorajszą zabawę, to podsumowałabym ją dosadnym zwrotem: "nigdy więcej". I tylko maleńka nutka zazdrości przebrzmiewałaby w mym głosie, bo Norbert, w przeciwieństwie do mnie bawił się wyśmienicie. Zniknął niczym Kot z Cheshire, zostawiając po sobie wszak nie uśmiech, ino cudowną, obezwładniającą woń. Ja natomiast zebrałam towarzystwo (w różnym stopniu zainteresowane tematem) i zaopatrzeni w latarki udaliśmy się wesołą gromadką w las, celem puszczania wianków (wszak wszystkie obecne dziewoje pannami zwać można było). Nim dotarliśmy nad pobliską rzeczkę, ktoś zwrócił uwagę na moją koszulkę z napisem WANTED. Oczywiście natychmiast zrodziło to pomysł, bym schowała się w chaszczach, jako ten pożądany kwiat paproci, a reszta ochoczo, po uprzednim odliczeniu do stu, uda się na poszukiwania. Nim otworzyłam usta, by wyperswadować szanownemu, rozchwianemu towarzystwu tę błyskotliwą myśl, rozpłynęło się w podskokach w lasu czeluści i pokrzykiwać zaczęło niczym tabun dzieciaków tuż po usłyszeniu dzwonka obwieszczającego przerwę. Zanim ich pozbierałam, bo mimo wcześniejszego zapału jednak do poszukiwania Sydoni alias Kwiat Paproci nikt się już jakoś nie kwapił. Zanim porządek zaprowadziłam szantażując wyrzuceniem z chałupy ( a noc chłodna i ziąb przejmujący), zanim nad tą rzeczkę, z tymi wiankami i z powrotem... ech... Nad finałowe jezioro niestety towarzystwo dotrzeć nie było w stanie, a ja obiecałam sobie, że już więcej nie będę serwowała trunków nie wcześniej, niż przed pojawieniem się tarczy księżyca na granatowoczarnym niebie;)))





Jest jednakże coś, co rekompensuje mi całonocne ogarnianie szaleńców, a mianowicie, w ferworze hasania po lesie natknięto się na minipoletko poziomkowe. W świetle latarek owoców udało nam się uzbierać dwie pełne miseczki... od mojego stanika. Na rano pozostało tyle co na ząb i  tylko dla wylosowanych, ale byłam tym szczęśliwcem, więc jednak warto było się troszkę poświęcić... w tę noc Świętojańską;)













37 komentarzy:

  1. Wszystko pięknie - powaliłaś mnie dopiero pełnymi stanikowymi miseczkami poziomek :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  2. P.S. Jeśli to wszystkie z uzbieranych w tych szklankach, to podaj ich pojemność - spróbujemy obliczyć pfi Twojego cycka :D

    OdpowiedzUsuń
  3. stanikowe miseczki... to jest coś! :)))
    a co to jest to zielone na tych poziomkach? melisa?

    OdpowiedzUsuń
  4. *GOCHA!!!!
    Jak Ty oś chlapniesz to leżę i kwiczę...
    eeeee... to co w szklankach to jakoś z jednej miseczki:] druga została opędzlowana jako zakąska, mini zakąska...minimini zakąseczki;)
    ale na pojemność spuśćmy zasłonę grobowego milczenia....;))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Uśmiałam się do łez.
    Stanikowe miseczki rulezz.
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. *Czekoladko
    a ile byłoby tych poziomek gdybyś była z nami ;) starczyło by z pewnością dla wszystkich;)))
    aha, meliska... nawet nie wiedziałam, że jest taka pyszna ze słodką śmietaną;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ma się to oko ;)

    Pewnie, że by starczyło i nazbierałoby się więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. *Witaj Green;)
    no ba;)
    a miałam się w ten wieczór prezentować topless...
    no nie wiem w co byśmy wtedy te poziomki zbierali;)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Ekhm...i mnie zatkało.
    Bo po przeszkoleniu przez bachory w pracy, powinnam napisać jako ripostę "no ba, przecież w stringi się niewiele mieści ;]"

    OdpowiedzUsuń
  10. Green - ale jakby tak stringom przerwać obwód, to można by nanizać :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Gocha... dziewczyno jak Ty coś wypalisz to miazga :))) jakby nie patrzyć korale gotowe, ale i tu problem, bo wszystkie chłopy starałyby się powygryzać je spomiędzy Sydoniowych piersi;P...no chyba, że wylądowały by na właściwym dla stringów miejscu...wtedy...wtedy masz poziomkowy raj :O

    OdpowiedzUsuń
  12. Sydoniu... no jak czytam paprąciów to sobie nazbierałaś ;P...a ja biedulek czekałem...czekałem i czekałem ;(

    OdpowiedzUsuń
  13. Gocha -> rozwaliłaś mnie.
    ...ale jak nanizać po ciemku?
    Ekhm?

    OdpowiedzUsuń
  14. *Dziewczyny
    i tu jest myśl- należałoby się wybrać do lasu zaopatrzoną w DWIE pary stringusiów, co daje korale na górne partie ciała i korale na dolne rejony, a tym samym przyjemności co niemiara, tylko oby poziomek starczyło w całym lesie;)))
    *Norberciku
    nie masz co żałować, paprącia przywiędłe były nieco... i mocno już sfatygowane;}

    OdpowiedzUsuń
  15. Green... to proste po o macku macku :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Sydoniu... przywiędłe powiadasz... bo mnie tam brakowało :)...jak wiesz na mój widok wszystko soków dostaje i staje...nawet koń dęba :P

    OdpowiedzUsuń
  17. ...mam wizualizację nocnego nanizywania na stringi.
    I zgon ze śmiechu.
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. *Norbert
    tak, tak... pamiętam jak mojemu wujkowi stanął rozrusznik na Twój widok... Ty się lepiej nie przyznawaj, że "wszystko", bo Cię pociągną po kosztach za awarię na Dworcu Centralnym;)
    *Green
    mobiel@wp.pl
    mogę prosić o kluczyk???;)

    OdpowiedzUsuń
  19. A nie masz?
    0_O
    Jasne , że tak

    OdpowiedzUsuń
  20. *Green
    No toż właśnie też się dziwię, że jeszcze nie mam kluczyka, skoro słowem miesiąca jest u Ciebie tak zacny i majestatyczny wyraz;)) Dziękuję pięknie, miłej nocy i snów z nanizywaniem w temacie;)

    OdpowiedzUsuń
  21. O kurcze;)))
    Ty to... TY:>
    ale mam zapłon... mam taki bałagan w linkowni, że już się gubię jak we własnym pokoju...
    dzięki raz jeszcze i miłych...

    OdpowiedzUsuń
  22. :) Oj, ale wam zazddroszczę, będzie co wspominać pewnie przez cały rok :)
    Jeśli poziomki już są, to ja chyba dzisiaj się też wybiorę...
    Pozdrawiam i buziaki ślę ;)
    Vi.

    OdpowiedzUsuń
  23. no i znów mam zakwasy w policzkach ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Czuję się, jakbym zaglądnęła na czata, tyle tylko, że niemoralnych propozycji nikt nie składa:D Fajnie jest:)

    OdpowiedzUsuń
  25. *VI:)))) jejusiu, jak miło Cię "widzieć"!
    Poziomki w tym roku obrodziły, właśnie wróciłam z poziomkobrania... i maliny też będą. mniam;)
    Uściskuję moooocno!!!

    OdpowiedzUsuń
  26. *Czekoladko
    trenuj, trenuj;PPP do sierpnia masz się uodpornić na te zakwasy!!! ( choć nie mam pewności czy przypadkiem nie wygładzają zmarszczek)hmmm...

    OdpowiedzUsuń
  27. *Gocha;)))
    wszystko przed nami;) i na niemoralne przyjdzie pewnie pora;))) ale przynajmniej nie będą to propozycje od "obcych";)

    OdpowiedzUsuń
  28. Imprezę pt."25lat później"zaliczyłam, świt obejrzałam, zrobiłam jeszcze małe AKUKU na moje ulubione blogi i znikam spać :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Sydoniu, ja nie wiem, jak one działają. Uodpornić usiłuję się od lat już nastu i nie bardzo wychodzi, ale może chociaż na zmarszczki pomaga ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. *Czekoladko
    nie wiem czy na te zmarchy, ale na samopoczucie z pewnością;)

    OdpowiedzUsuń
  31. *Gocha
    "25 lat później"???
    łomatko, to co to za impreza??? skonstruowałaś wehikuł czasu, czy jak?
    zabierz mnie 25 lat wcześniej, będę wdzięczna;D

    OdpowiedzUsuń
  32. 25 lecie matury :P Tylko czekałam na okrzyki : Gocha?!?To ty?! Aleś utyła, aż miło popatrzeć!
    No ale się wykazali większym taktem :D

    OdpowiedzUsuń
  33. Tak - to było 25 lat temu i 25 kg temu....

    OdpowiedzUsuń
  34. no tak... to niezmiernie miło z ich strony;PPP

    OdpowiedzUsuń
  35. Sydoniu, samopoczucie zdecydowanie poprawiają :)

    OdpowiedzUsuń

dziękuję ♥