Nie wiem w co ręce włożyć, więc przysiadłam na chwilkę łapiąc oddech... w towarzystwie blogerka;) W domu przywitały mnie zdobione drobnym kwieciem skalniaczki. Wszystkie zakwitły jak na zawołanie, a ja nie mogłam powstrzymać się od okrzyku radości. Ot, zaroiło się od rojników.
Są gwiaździste, wdzięczne i...
niczego nie oczekują.
Uwielbiam te malutkie, kunsztowne dzieła natury. Po upalnym dniu nie skamlą omdlałymi liśćmi o konewkę wody. Potrafią zadomowić się w jakiejś szczelince, skraweczku jałowym, i cieszyć się byle czym...to prawie tak jak...ja;)
Tak prezentowały się jakieś trzy tygodnie temu... Zobaczcie jak się teraz przystroiły:
eee...pisałam już kiedyś, że mam problem z wyborem zdjęć i nie ma mi kto wyperswadować wrzucania ich jak leci??? ...i, że uwielbiam Preisnera? Kiedyś, dawno, dawno temu miałam przyjemność go poznać. Siedziałam na skąpanym południowym światłem krakowskim rynku, popijając cośtam z kimśtam (nie powiem z kim) i nagle zapadł zmrok. Znaleźliśmy się w cieniu, bo ktoś podszedł do nas i przysłonił nam całe słońce. Podniosłam wzrok i zaskoczona spojrzałam mu prosto w oczy... wierzcie mi, były po stokroć cieplejsze od słońca:)))
.
Jakie ładne :)))
OdpowiedzUsuńJak byłam mała, to je uwielbiałam i moim zachwytom nad nimi końca nie było ;)
*Czekoladko
OdpowiedzUsuńżebyś widziała jakie im dzisiaj pokłony biłam;))))) no taką niezpodziewajkę mi sprawiły... róże też dały radę bez podlewania...
szykuję się do zbioru lawendy, pamiętasz o poszukaniu przepisów?;)))
Pamiętam, pamiętam i chyba nawet wiem, gdzie są. Tylko muszę się dokopać ;) Może jutro się uda... A jak się dokopię, to podeślę mailem :)
OdpowiedzUsuńDzięki śliczne;)
OdpowiedzUsuńależ to będą pyszności:)
Piękno przyrody nigdy nie przestanie powodować u mnie opadu szczeny z zachwytu.
OdpowiedzUsuń*Gocha
OdpowiedzUsuńpal licho opad szczeny, ja to dostaję jeszcze wytrzeszczu i paraliżu;)))
A ja orgazmu wzrokowego :P
OdpowiedzUsuńI co maleńka - licytujesz się dalej kto więcej i czego dostaje?:D:D:D
OdpowiedzUsuń*Gocha
OdpowiedzUsuńjuż widzę nas obie na łonie natury;PPP
ino należało by uprzedzić ewentualnych współtowarzyszy, że to nie atak padaczkowy, ani porażenie pieronem;)))
*nie robaczku...
OdpowiedzUsuńleżę i błagam o odzyskanie władzy w członkach;DDD
S - umieram ze śmiechu nad wpisem N - chodzi o candy jakie ogłosił :D Ja tam się nawet nie wpisuję, bo w tym roku jednak choćby skały srały - nie dam rady przyjechać. Ale ujmę w planach przyszłorocznych, Wy mnie też wpiszcie :)
OdpowiedzUsuńAle zdjęcia robisz fenomenalne... popatrz, nawet nie wiedziałam że te rojniki tak pięknie kwitną :)
OdpowiedzUsuńA Praisniera też lubię, zwłaszcza muzykę z filmu 'podwójne życie Weroniki'
A i jeszcze Garbarka przy okazji, nie wiem czy znasz, tak mi się przypomniał :)
vi.
http://www.youtube.com/watch?v=Mjgr9UJuODM&feature=related
Może to i lepiej ,że nikt Ci tego nie wyperswadował! Dodawaj tych zdjęć mnóstwo ,gdyż każde z osobna ma w sobie urok! :)
OdpowiedzUsuń*Gocha
OdpowiedzUsuńNo... u N. Candy wielobranżowe... spłakałam się jak norka;))))))
*VI
OdpowiedzUsuńsłońce, w tamtym roku zakwitł mi tylko jeden rojniczek, ale dbałam o ogródek i go podlewałam częściej... widać nie przepadają za tym;))) Teraz zakwitły wszystkie jak szalone, nawet te, co je rzuciłam na taki stary kawał pnia z myślą, że jak sobie dadzą radę to świetnie, jak nie, to też nic się nie stanie, i proszę;D
Garbarek,? no jasne...wiesz, ulubionych muzyków mogłabym wymieniać bez końca;) nie wyobrażam sobie życia bez dźwięków!
*IwAnEs
OdpowiedzUsuństrasznie mi miło...dziękuję:) to te kwiatki takie urokliwe, ja ja tylko bym pstrykała... kiedyś było inaczej, bo koniec kliszy hamował zapędy;))) a teraz to istne szaleństwo;D
nie umiem jeszcze zmniejszać zdjęć nie tracąc na jakości, tak jakoś mi się "ściskają":))))ale to rozgryzę prędzej czy później;D
Pozdrawiam cieplutko dzielną poniedziałkową gospodynię domową;D