O nadprzyrodzonych właściwościach tegoż chwastu można by rzec słów niemało. Jej lecznicze przywary zajmują zaszczytne i honorowe miejsce w medycynie ludowej całego świata, a samu zielsku przypisywano magiczne właściwości odpędzania, "palenia" złych energii i chronienia domostw przed piorunami. Na dzień dzisiejszy na ten przykład używa się jej ( a właściwie to pozyskanego z niej chlorofilu) do leczenia choroby popromiennej, więc co by o niej złośliwego nie powiedzieć to jednak trzeba przyznać, że parząca cholera ma moc jak diabli ;)
źródło |
Idąc dalej zielonym tropem, a i motywowana kolejnymi paczkami leków ( nie pocieszał mnie nawet fakt, że tym razem w postaci granulowanej i o znośnym smaku) zeszłego lata zaczęłam przyglądać się pokrzywie nieco przychylniejszym wzrokiem. Do tej pory jawiła mi się jako słomkowozielony, parujący napój parzony przez moja babcię. Ciemne liście pływały o ogromnym, grubym słoju niczym rozczłonkowany wrak okrętu. Przyglądałam się nim smętnie, wiedząc, że zaraz zostanę napojona owym wywarem i na nic moje protesty i knowacje celem uniknięcia onego. Wtedy, dla mnie z pokrzywą w roli głównej była też jeszcze baśń Andersena Dzikie łabędzie. Słuchałam jak zaklęta opowieści o biednej Elizie, która delikatnymi dłońmi zrywa wstrętne parzydła, depcze je by uzyskać włókna ( pokrzywowe są mocne, długie i lekkie) i caluśka obolała plecie koszuliny dla ukochanych braci. Doskonale pamiętam piękne ilustracje do tej baśni jak i to, że wielkim łukiem omijałam połacie wszędobylskiego ziela.
Wracając do tego co chciałam napisać, a co mi się nieco rozwlekło po literkach. No tak, dorwałam się do ledwo dychającego internetowego łącza i pogalopowałam hen za góry, za lasy:) Otóż... chciałam zachęcić Was do szukania pomocy w darach natury, do posmakowania siłodajnych, choć niepozornych ziół. Do picia pysznych napojów parzonych z kilku liści mięty, melisy, skrawków imbiru, takich słodzonych miodem i zdobionych wirującym plastrem cytryny. Do szukania nowych smaków i spojrzenia z innej perspektywy na bohaterkę dzisiejszego wpisu, poczciwą, zasłużoną, magiczną i wszędobylską pokrzywę, której osobiście zawdzięczam wiele dobrego...
A jeśli nabralibyście ochoty na uraczenie siebie i bliskich pokrzywową brejką to zamieszczam fotoprzepisik. Jest delikatna i łagodna w smaku, spróbujcie sami!
BREJKA POKRZYWOWA SMACZNA I ZDROWA
Wracając do tego co chciałam napisać, a co mi się nieco rozwlekło po literkach. No tak, dorwałam się do ledwo dychającego internetowego łącza i pogalopowałam hen za góry, za lasy:) Otóż... chciałam zachęcić Was do szukania pomocy w darach natury, do posmakowania siłodajnych, choć niepozornych ziół. Do picia pysznych napojów parzonych z kilku liści mięty, melisy, skrawków imbiru, takich słodzonych miodem i zdobionych wirującym plastrem cytryny. Do szukania nowych smaków i spojrzenia z innej perspektywy na bohaterkę dzisiejszego wpisu, poczciwą, zasłużoną, magiczną i wszędobylską pokrzywę, której osobiście zawdzięczam wiele dobrego...
A jeśli nabralibyście ochoty na uraczenie siebie i bliskich pokrzywową brejką to zamieszczam fotoprzepisik. Jest delikatna i łagodna w smaku, spróbujcie sami!
BREJKA POKRZYWOWA SMACZNA I ZDROWA
i tak najsampierw udajemy się ku połaci pokrzywowej zrywać samiuśkie , młode wierzchołki, uzbrojeni w rękawice lub co tam kto ma na tę okazję ( ja zrywam bez oręża, jako, że pozwala mi to zapomnieć na dni kilka o chorych stawach;)
różniaste żyjątka i innych amatorów pokrzywy zostawiamy w spokoju, nie niepokoimy, nie strącamy, nie zrywamy, możemy się ino przyglądać cudakom ;)
gąsienica bielinka kapustnika |
eee...plusknia jagodziak |
pokrzywę zostawiamy na 3 godzinki by przewiędła i straciła parzące właściwości, lub myjemy i przebieramy ją w rękawiczkach. Usuwamy wszystko co brzydkie i nieapetyczne, zostawiamy samiuśkie zdrowe, zieloniutkie listki. Po umyciu blanszujemy krótka chwilkę we wrzątku i odcedzamy, przestudzoną wodą z blanszowania podlewam naokienne roślinki, co im się podoba niezmiernie.
w międzyczasie siekamy ząbek czosnku i trzemy odrobinę imbiru, szklimy na masełku i dodajemy posiekana pokrzywę, dusimy króciutko...
nie zwracamy absolutnie żadnej uwagi na smutny ryjek imbiru, trzemy bezlitośnie;) |
uduszoną pokrzywę imbirowo -czosnkową przekładamy do rondelka, zalewamy dwiema szklankami mleka i zagotowujemy, potem zagęszczamy mąką mieszaną z jogurtem greckim, oprószamy solą i pieprzem...
Serwujemy z grillowaną piersią kurczęcą lub roladkami schabowymi... z jajkiem gotowanym na twardo, z pierożkami mięsnymi i jak co komu do głowy wpadnie... My, z racji tego, że w Jaworzu je się zazwyczaj to, co akuratnie jest na stanie( a wszystko smakuje tu ponadprzeciętnie i niewyobrażalnie), pałaszujemy pokrzywową brejkę z tortellini różniastymi lub mięskiem jakowymś, najchętniej łapiemy talerze i zmykamy na ganek okrasić wszystko słonecznymi promieniami...
ZATEM SMACZNEGO I NA ZDROWIE!!!
.
.
Pysznie ;D
OdpowiedzUsuńDzięki regularnemu piciu herbaty z pokrzywy moja alergia znacząco złagodziła się.
OdpowiedzUsuńWtaj Moniu wreszcie! Wystarczy tego byczenia się na wsi :)
no ba;)
OdpowiedzUsuń*Gocha
OdpowiedzUsuńtoż to ja ze wsi nadaję...;) ino po omacku i na opak;) i jak się uda!!!
Utęskniłam się za Tobą zmoro, wpadaj na pokrzywową brejkę! serio serio!
Zacna pokrzywa może i smakować - "szpinaczek" był pyszny... A Twój przepis to trzeba koniecznie do kuchni na końcu świata przenieść, choć będzie trudno, bo tam to się raczej w mięsiwach lubują niż zielskach :DDD
OdpowiedzUsuńhahah - nie zapraszaj pochopnie bo...przyjadę jeszcze :D
OdpowiedzUsuńKurdele,ale apetycze te talerze...rozpracowałabym zawartość z chęcią najmilszą..Uciekam, bo ślinotok nadciąga :)
OdpowiedzUsuńJa to uskuteczniam co najwyżej herbatkę z pokrzyw ;)
OdpowiedzUsuńTę opowieść o Elizie i łabędziach uwielbiałam jako dziewczynka, właściwie do tej pory ją bardzo bardzo lubię.
Sydoniu, z Ciebie to naprawdę jakaś czarownica ;)
*Granato:D
OdpowiedzUsuńtoć to takowe zielsko w samiuśki raz do słusznego mięsiwa jak znalazł;) a nuż się przyjmie... zamierzam wypróbowywać różne wariacje w temacie zieloności dających witalność z czego obszerne relacje zdawać będę jeśli tylko zacne łącze pozwoli;))))
a...
Ty to mi już od kilku dni latałaś po łbie jak opętana, bo nie wiedziałam jak postępy w temacie spraw tych, co to już na ostatnim zakręcie u Ciebie były;DDDDD
*Gocha;)))
OdpowiedzUsuńja nic nigdy pochopnie;D...
no...
prawie nigdy;DDD
...a właśnie, właśnie, no sama się dziwię niezmiernie, że jeszcze Cię tu nie ma;DDDDD zrobię Ci do tego napój z kwiatów bzu czarnego i... wniebowzięcie gwarantowane:D tak więc pakuj swoje misterne minikrzyżyki( o matkoś, posiłkujesz się jakowąś lupą?) i ładuj się w pierwszy lepszy pociąg zmierzający w te strony!!!
*Czekoladko:DDDD
OdpowiedzUsuńtak sobie dziś myślałam, ze poszukam wydania z tymi ilustracjami, które tak do mnie przemawiały:D
Czarownica, czarownica... ino przysnęłam na tych wykładach, gdzie uczono jak władać fauną wszelaką i nie znam skutecznego zaklęcia na komary:(... a zapomniałam dodać, że rąbią zacięcie i bez cienia litości;)
Na komary to dym z papierosów jest skuteczny ;)
OdpowiedzUsuń*Czekoladko
OdpowiedzUsuńhehe... na mnie też;)
Wyczuwam telepatię, kilkakroć tu zaglądałam, z nadzieję, że coś ;)))
OdpowiedzUsuńPróbę przemycenia pokrzywy do kuchni na bank urządzę...
A co do zakrętów - teraz jakoś tak wszystko jest na zakręcie, może bardziej na rozdrożu... I miesza mi się analizowanie ze spontanicznymi akcjami. I sama nie wiem, gdzie jestem ;) I chciałabym być chyba gdzie indziej :)))
Echhh, kochana.. pomarzyć co najwyżej mogę. Przede mną prawie cały lipiec w Krakowie, soboty tylko moje, w domku. W sierpniu .. nie wiem co będzie w sierpniu. Przygotowania do zimy:) Jak urwę się na parę dni w Bieszczady ( a daleko przecież nie mam) - będę szczęśliwa.
OdpowiedzUsuń