poniedziałek, 21 stycznia 2013

Blue Monday i mój, nie mój dom...

Płakaliście kiedyś na mrozie? Osobiście nie polecam. Ba, na mrozie to mało powiedziane - człapałam sobie dzisiaj przez pole do sklepiku wyjąc przy tym jak potępieniec, a lodowaty wiatr dął mi prosto w twarz. W sumie milej byłoby popłakać w domu, tuląc się do jakiejś poduchy czy też innego cierpliwego i wielce chłonnego przedmiotu, ale jak zadzwonił telefon to akuratnie wytaczałam się na zewnątrz (pieczołowicie okutana w sweterki, chustki, czapulę i inne takie) celem dokonania zakupu papieru toaletowego, który to wziął się i złośliwie był skończył, więc chcąc nie chcąc iść trzeba. Nie dane mi było wypuścić telefon z dłoni i zastygnąć w bezruchu na fotelu, ani zagrzebać się w ściółce z rozbebeszonej pościeli na sto, a nawet dwieście kolejnych lat bo MUSIAŁAM iść po papier. Może i dobrze, wielodniowe płakanie z bezsilności nie daje owoców, choć jest najczęściej uprawianą przeze mnie "roślinką". Może i dobrze, bo choć przez to zimnonośne wietrzysko straciłam twarz, to przynajmniej nikt tego nie widział ;)
Jak widać znów zgrabnie lawiruję wokół tematu, niewiele pisałam o swojej walce z "wojskiem" o babciny dom, właściwie wcale. Wydawało mi się, że składując tu słowa, te zdania smoliste, które wciąż z głowy przeganiam,  pozwolę im rosnąć w siłę, więc siedziałam jak mysz pod miotłą, nie zapeszać, nie rozstrzygać, walczyć do końca. W sumie to całe, długie 12 lat niepewności, kolejnych przegrywanych rozpraw, nerwów i złudnej nadziei, gdy sprawę umarzano...  Dziś głos w telefonie poinformował mnie o nadejściu pisma od komornika, wzywającego do dobrowolnego wydania nieruchomości. Niby nic nowego, przecież nie spodziewałam się niczego innego, choć kolejny prawnik przekonywał, że da się COŚ ugadać, uzgodnić, że nie może tak być, bo dom w rodzinie od ponad pół wieku, że zawsze można... to jednak bardzo chciałam na chłodno przyjąć czarny scenariusz, jak się okazało i słusznie. I choć wiele razy nastawiałam się na tę chwilę, wyuczyłam się na pamięć wyliczanek z wyimaginowanych wad i minusów mieszkania tam, to i tak w żaden sposób nie przygotowało mnie to na najgorsze. Teraz wiem, że tak naprawdę nic nie było mnie w stanie przyszykować do wydania tych mizernych szczątków mojego ukochanego domu. Mojego, nie mojego domu, ostatniego ze wsi Gabbert. Jak przez to mam przebrnąć, co zabrać, gdzie od nowa pisać swoją historię? Teraz tylko czuję się bezsilna i z wszech miar oszukana, a najbardziej przez samą siebie...

Christina's World, 1948 Poster by Andrew Wyeth


*

25 komentarzy:

  1. właściwie niewiadomo co napisać, co powiedzieć... po prostu wielki żal tego domu z tak piękną duszą... żal... tym bardziej, że lepiej nie myśleć, co oni z tym zrobią, bo właściwie i tak go nie potrzebują, tylko dla zasady... naprawdę mi przykro... :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już nie mam dziś żadnych myśli, wszystkie mi pouciekały, nie wiem co mogłabym więcej zrobić, gdzie napisać, kogo prosić o pomoc. Tak naprawdę żaden paragraf mi nie pomoże, bo "to jest sytuacja wyjątkowa". Znalazłam dziś mapki z 1930 roku, to naprawdę była ogromna wieś... piękna...z piękną duszą. Coś jeszcze będę próbowała, wyślę jeszcze jakieś prośby na piśmie, bo rozmawiać już nikt ze mną nie chce. Niby były plany przekazania terenu pod gminę, ale nagle ucichło. Nie wiem, paskudnie się czuję, może jutro pomyślę...

    OdpowiedzUsuń
  3. a moze pchnij sprawe do Strasburga, slyszalam ze z wszystkiech spraw ktore Polacy tam zanosza az 90% wygrywa - wiesz zawsze to jakas nadzieja
    przykro mi ze sprawy sie tak potoczyly
    z wlasnego doswiadczenia moge ci tylko powiedziec, ze nawet jesli znalazlas sie w punkcie z ktorego nie widac sensu i tresci, to zycie toczy sie dalej i przyniesie nowe, choc teraz boli to przyjdzie nowe
    tule w myslach

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślałam i wciąż myślę o Strasburgu, choć wtedy jeśli cokolwiek wywalczę to już tylko pieniądze:) Była nadzieja na kasację, ale zmory dobrze pomyśleli, bo napisali, że przedmiot sporu ma wartość 2000, słownie dwóch tysięcy złotych (???? dom z ziemią????), i z powodu zbyt niskiej wartości sporu kasacja nam nie przysługuje (tak powiedział prawnik, nie sprawdzałam, bo w sumie to on się na tym zna)- a była to jedyna nadzieja na to, że ktoś siądzie i w końcu spokojnie przyglądnie się sprawie, a nie tylko będzie podtrzymywał idiotyczny wyrok, bo jak się lepiej mu przyjrzeć i dobrze przeczytać uzasadnienie, to okazuje się, że moja babcia z dziadkiem wcale tam nie mieszkali :DDDDD
    Nowe...Tak właśnie sobie tłumaczę, cały czas tłumaczę :) jej, wiedziałam co mnie czeka, ale nie sadziłam, że będzie aż tak, właśnie tak.
    Dziękuję kochana, dziękuję:***

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja spróbuję pogadać jutro z jednym człowiekiem, bo to wszystko wygląda podejrzanie. To niemożliwe, aby dom z ziemią miał taką śmieszną wartość i generalnie coś mi się mocno wydaje, że oni za wszelką cenę chcą się Was pozbyć i nie zdziwiłabym się, gdyby odsprzedali tę ziemię gminie, czy tzw. prywatnej osobie, która byłaby z wojskiem związana. Jeśli nie uda się ocalić domu, to może chociaż udałoby się jakieś normalne i uczciwe pieniądze zyskać. Ten Strasburg chyba nie taki głupi :)

    OdpowiedzUsuń
  6. przecież to oczywiste, wiesz jak sprawa wygląda (prawnik powiedział, że to tak jakby te 2000 to czynsz miesięczny, czy jakoś tak, który tracą (mniejsza o to, że wnioskowałam o najem)). Dzięki czekoladko, szkoda zachodu, ja już wyczerpałam możliwości sądowe, które pozwoliły by mi pozostać :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Został Strasburg to raz, a dwa skoro oni tak... to ja się spróbuję dowiedzieć dlaczego. Generalnie mocno coś nie gra, tak mi się wydaje. Wycena jest żenująco niska i jestem pewna, że nieuczciwa, bo skoro by tak było, to czemu tym cholerom tak na tym zależy... Paskudy wredne i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana, pogadamy, zadzwonię w przyszłym tyg., będę u prawnika, zabiorę papiery i w nie sama porządnie zanurkuję. Pomyślę na spokojnie, bo dziś od rozpaczy w bezsilność, od wściekłości po obwinianie się i takie tam wpadam, pełen kolorowy wachlarz :)))) nawet okazało się, że okres ochronny przed eksmisją nam nie przysługuje skoro zimą mamy inny dach nad głową (nie ważne, że tam już zwyczajnie nie daje się przezimować, tak wszystko się przez te lata walki posypało, przecież w kominie mieszka puszczyk! zwyczajnie brak mi słów:)
    Uściskuję Cię ciepło, zmykam, bo mi głowa spuchła niebotycznie od tego wszystkiego... nie mam siły :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ciarki chodzą po plecach od samego czytania :(
    nie potrafię sobie wyobrazić jak może do czegoś takiego dojść. jak można zostać wyrzuconym z DOMU!
    czytałam ostatnio o ruchu lokatorkim w Wyborczej. może gdybyście nawiązali kontakt z nimi?? mają dobrych prawników i przede wszystkim dobre intencje...

    może akurat?

    przytulam, po prostu brak mi słów...:(

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepotwornie mi przykro, co za historia, co za bezczelność. Jestem z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
  11. nie wiem dokładnie co to za sprawa z domem , ale czuje że cie skrzywdzili.... nie ma już sposobu aby walczyc? moze trzeba nagłosnic w prasie, radio itd....
    jest mi niezmiernie przykro że cię spotyka taka niesprawiedliwośc

    OdpowiedzUsuń
  12. Monia - a może ściągnij jakąś telewizję - Uwagę, czy coś .. Niemal we wszystkich przypadkach po takich programach coś rusza, Znajduje się jakaś osoba biegła w danej dziedzinie i chcąca bezinteresownie pomóc. Sami dziennikarze grzebią w temacie, czasem jest tak, że ktoś inny spojrzy na sprawę z innej strony i odkryje miejsce "w które jeszcze ugryźć można". Działaj w miarę szybko, żeby się nie okazało, że Ci jakiś termin na działanie i zareagowanie minął. Ja pierdziele - dom z działką 2 tysiące... chętnie kupię jakiś gdziekolwiek NAWET za dwa razy tyle ... :/

    OdpowiedzUsuń
  13. To się nie da wyobrazić :( Ten rodzaj straty... :(

    OdpowiedzUsuń
  14. Cały czas miałem nadzieję razem z Wami :( Brak mi słów... Jedyne pytanie jakie ciśnie mnie się na usta to - Kiedy organizujemy akcję "Occupy Bezdusze"? Pasy, łańcuchy, kłódki i kajdany trzymam w gotowości pod łóżkiem, czekając na hasło użycia :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Dziękuję Wam kochani za wszystkie słowa, dziękuję!!! :***
    Ja już normalnie nie mam pojęcia jak mam na imię;)
    Sprawa przez te 12 lat tak się zagmatwała, że praktycznie tylko ociera się o konkretne paragrafy, a ja nie mam już żadnego, by się go uczepić. W sumie to już dużo wcześniej wszystko powinno być uregulowane, ale to inne czasy były, wysiedlili całą wioskę, a babci pozwolono mieszkać, to gdzie jej tam w głowie jakieś papiery, umowy pisemne były, ważne, że dzieci mają dach nad głową i tak bite 40 lat dom bez formalnego właściciela)...Na cito szukamy jakiejś nominacji na mieszkanie z lat wcześniejszych, z nadleśnictwa, albo później z wojska (o ile coś takiego było), jeśli uda się nam ją zdobyć, a tym samym udowodnić, że babcia, dziadek i cała dzieciarnia tam mieszkająca (już po wysiedleniu) to nie były duchy, to może da się wznowić postępowanie. 40 lat pod panowaniem wojska, a oni dopiero 10 lat temu (jak MY wnieśliśmy pierwszą sprawę, chcąc wszystko prawnie uregulować) chałupę na mapy nanieśli- dom widmo i widmo rodzina:D Ba, jest jeszcze weselej, gdyż wyrok, a tym samym komornik żąda wydania CZĘŚCI nieruchomości, a sąd nawet nie raczył określić (nawet w apelacji, choć zwracaliśmy na to szczególną uwagę) jaka to część :) Owszem, jest cała masa bardzo starych zaniedbań z obu stron, a już nie mówię, że przez to wszystko stodoła i dom nadają się tylko do rozbiórki, to przyznam się szczerze, że na dzień dzisiejszy przestałam pojmować cokolwiek i mam wrażenie, że patrzę na tę sytuację oczami schizofrenika.
    Jak znajdę chwilę opiszę ją krok po kroku, nie będę Wam teraz mieszać w głowach strzępkami informacji :)))
    oj, będzie to długa opowieść :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Nic się nie stało z tym komentarzem :) Nie masz za co przepraszać :)

    Piękny obraz. Uwielbiam w gl taką sztukę. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Hej, no tak jakoś:D na szczęście nie zgubił się, ino stanął nie w tej kolejce :D Pozdrawiam Cię ciepło, dziękuję za odwiedziny...
    Mnie obraz dotknął bardzo osobiście, kobieta ta jest sparaliżowana, ech, czuję się podobnie choć w innym wymiarze... a malarz pięknie pisał o swoim postrzeganiu świata, jego barw, polecam z całego serducha! :D

    OdpowiedzUsuń
  18. O Boziu ...
    Nic mądrego nie potrafię napisać.
    Uściski serdeczne!
    Może się znajdą jakieś dokumenty, choćby odręcznie pisane. Może chociaż meldunek u sołtysa?

    OdpowiedzUsuń
  19. :( jestem myślami z Tobą i trzymam kciuki za zwrot w dobrym kierunku dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  20. przerażająca jest ta historia, aż mi się płakać chce... nie wiem nawet co powiedzieć :(

    OdpowiedzUsuń
  21. Współczuję, bardzo niefajna sytuacja. I jak tu później patrzeć na to, że dom który od tylu lat należał do rodziny będzie teraz cudzą własnością. Ja się boję, ze nie uda nam się spłacić kredytu i stracę dom budowany własnymi rękami przez mojego tatę.
    Okropna strata.
    trzymaj się

    OdpowiedzUsuń
  22. Cholera, ciężka sytuacja. Mimo wszystko trzymam kciuki, żeby jakoś udało się z tego wybrnąć.. i zachować babciny dom w rodzinie...

    OdpowiedzUsuń
  23. Trzymam kciuki za Twoje lepsze jutro! ;)

    OdpowiedzUsuń

dziękuję ♥