Jakąż ulgę poczułam wczorajszego wieczoru, gdy z posennym przypływem świadomości odkryłam, że moje sponiewierane ciało nie ma już ochoty wyskakiwać z przyciasnej skóry, a kolacja ze skotłowanych wnętrzności. Cóż, na sam widok jakiejkolwiek pigułki robię się zielona, a to czego doświadczam w momencie, gdy zmuszona jestem je przyjmować porównać jedynie można do podróży w kosmos. Dlatego radośnie mi się zrobiło i lekko tu, na ziemi, a przepełniona pozytywnymi emocjami poczułam zbliżające się tsunami sił witalnych. Wyskoczyłam z łóżka, zakrzątnęłam się po pokoju jako ta roziskrzona Disneyowska Królewna Śnieżka od krasnoludków i złapana za nosek cudnym, kawowym aromatem (och, och... biedny, nieszczęśliwy, przygaszony Nosferatu zaparzył mi filiżaneczkę... och...mój dobry duszek wampirek) w radosnym pląsie spłynęłam po schodach wprost w objęcia rozświetlonej kuchni i kawowych zapachów.
źródło |
A tam... Oczom mym z lekka niedowierzającym ukazał się widok przecudnej, hipnotyzującej urody. Na stole, przyćmiewając swym ogromem małą filiżaneczkę, rozpanoszył się dostojny talerz pełen słodkości wszelakich, ułożonych w zgrabną rozetkę... i jako ten kwiat egzotyczny kusił widokiem i nęcił obietnicą rozkoszy. Rozejrzałam się, w kuchni żywej duszy, znaczy się Nosferatu podążył na rytualną, conocną przechadzkę, więc jak uszczknę nieco z rozetkowych obfitości, skubnę ino jednego, małego płatka to z pewnością się nie zorientuje, nie zauważy nawet. Od tygodnia mam szlaban na smakołyki. Od długiego tygodnia zaciskam mocno powieki otwierając szafkę z zapasami i na oślep macam w poszukiwaniu słoika z herbatą. Tak tylko skubnę sobie jak ptaszyna... kilka okruszków...
źródło |
...i już, już wyciągam dłoń po nugatowego wafelka, gdy nagle zapala się wielka, czerwona lampka, a przed oczami przelatują mi obrzydliwe, jątrzące się obrazy. Jak wiadomo dłuższa antybiotykoterapia przy nieodpowiedniej diecie skutkować może zagrzybieniem całego organizmu, a nic mnie tak nie przeraża jak choroby skóry i uzębienia. Natychmiast w mojej głowie niczym w małym, przytulnym kinie wyświetla się niesmaczny horror pod tytułem:"Zmasowany atak Kandydozy". Westchnęłam tylko na tą dobrze znaną mi projekcję, włączyłam "klatkę stop" i wyciągnęłam dłoń w stronę słodkościowego zatracenia.
-Ej...Jeden gryzek parchem Cię nie powlecze...-myślę sobie, a dłoń moja pewnie zmierza w wiadomą stronę. W tym samym momencie coś śmierdzącego spada mi na głowę i poczułam gepardzi skok wymierzony w moje plecy... jakieś cielsko uczepiło się i usilnie próbuje mnie obezwładnić. Pal licho wiszący mi na plecach ludzki worek, ale siatka która boleśnie wrzynała mi się w poliki, śmierdziała obrzydliwie. Z pewnością była okropnie zakurzona i brudna, czym natychmiast przelała czarę goryczy. Ryknęłam rykiem złowieszczym i ostrzegawczym, po czym zebrawszy wszystkie siły zrzuciłam napastnika z pleców i robiąc półobrót zaatakowałam na oślep i tym co miałam akuratnie pod ręką, czyli własnymi pazurami. Nie wiem czego się uczepiłam, ale trzepałam jakbym miała do odświeżenia stuletni, latający dywan. Taki, który próbuje się bronić i czyni to w dosyć bolesny sposób, bo nadwyrężając mi cebulki na głowie. Szarpię do utraty sił, słyszę tylko wycie, jęki i nieznośne jazgotanie psa. Po dłuższej chwili orientuję się, że trzymam w zaciśnietych dłoniach... rajstopowe stopki. No takie rajstopki??? Puszczam to ścierwo i rozpaczliwie szukam jakiegoś sensu w całej tej sytuacji. Napastnik też łapie oddech i stając w lekkim rozkroku niefrasobliwie odsłania czułe miejsce. No tego mi tyko było trzeba!!! Nim zdążyłam pomyśleć, noga sama mi wystrzeliła jak z procy i gruchnęła prosto w krocze obłąkańca. Jak stał, tak padł, a ja wykorzystując sytuację złapałam za dyndające rajstopowe stopy i owinąwszy je sobie wokół dłoni ciągnąć poczęłam ze wszystkich sił, coby szybko obnażyć oblicze szaleńca (w międzyczasie doszłam do wniosku, że faktycznie TYLKO jakiś szaleniec zdecydowałby się na taki nietuzinkowy kamuflaż... szlaniec no i Lady Gaga, a jak wiadomo z wariatami nie ma żartów). Dopiero teraz zaczął się wić jak piskorz. Przydusiłam go nieco i ciągnę dalej jak tą rzepkę, a on macha tymi rękoma jakby chciał odlecieć, ulecieć na bezpieczną odległość...
-Ej...Jeden gryzek parchem Cię nie powlecze...-myślę sobie, a dłoń moja pewnie zmierza w wiadomą stronę. W tym samym momencie coś śmierdzącego spada mi na głowę i poczułam gepardzi skok wymierzony w moje plecy... jakieś cielsko uczepiło się i usilnie próbuje mnie obezwładnić. Pal licho wiszący mi na plecach ludzki worek, ale siatka która boleśnie wrzynała mi się w poliki, śmierdziała obrzydliwie. Z pewnością była okropnie zakurzona i brudna, czym natychmiast przelała czarę goryczy. Ryknęłam rykiem złowieszczym i ostrzegawczym, po czym zebrawszy wszystkie siły zrzuciłam napastnika z pleców i robiąc półobrót zaatakowałam na oślep i tym co miałam akuratnie pod ręką, czyli własnymi pazurami. Nie wiem czego się uczepiłam, ale trzepałam jakbym miała do odświeżenia stuletni, latający dywan. Taki, który próbuje się bronić i czyni to w dosyć bolesny sposób, bo nadwyrężając mi cebulki na głowie. Szarpię do utraty sił, słyszę tylko wycie, jęki i nieznośne jazgotanie psa. Po dłuższej chwili orientuję się, że trzymam w zaciśnietych dłoniach... rajstopowe stopki. No takie rajstopki??? Puszczam to ścierwo i rozpaczliwie szukam jakiegoś sensu w całej tej sytuacji. Napastnik też łapie oddech i stając w lekkim rozkroku niefrasobliwie odsłania czułe miejsce. No tego mi tyko było trzeba!!! Nim zdążyłam pomyśleć, noga sama mi wystrzeliła jak z procy i gruchnęła prosto w krocze obłąkańca. Jak stał, tak padł, a ja wykorzystując sytuację złapałam za dyndające rajstopowe stopy i owinąwszy je sobie wokół dłoni ciągnąć poczęłam ze wszystkich sił, coby szybko obnażyć oblicze szaleńca (w międzyczasie doszłam do wniosku, że faktycznie TYLKO jakiś szaleniec zdecydowałby się na taki nietuzinkowy kamuflaż... szlaniec no i Lady Gaga, a jak wiadomo z wariatami nie ma żartów). Dopiero teraz zaczął się wić jak piskorz. Przydusiłam go nieco i ciągnę dalej jak tą rzepkę, a on macha tymi rękoma jakby chciał odlecieć, ulecieć na bezpieczną odległość...
i niespodziewanie grzechotanie znajome zakuło mnie w uszy. Patrzę, a Tu Norbertowa bransoletka połyskuje na nadgarstku napastnika. No...!!! to dopiero TERAZ mi się zakotłowało, ale nie zdążyłam nic powiedzieć, bo ktoś do drzwi wejściowych począł walić niecierpliwie. Puściłam piskorza (zaraz się z nim policzę) i przygładzając rozentuzjazmowane całym zajściem włosy pobiegłam zobaczyć "kto tam". Za drzwiami stał zaprzyjaźniony ochroniarz i jak tylko go ujrzałam, wiedziałam, że muszę... no MUSZĘ zaciągnąć Go do kuchni, co by się na Norbercie natychmiast odegrać... Gość, gdy tylko zobaczył siedzącą na podłodze postać w rajstopkach na łbie, siatkę, rozrzucone klapki, z czego jeden leżał na stole, tuż obok przynętowego talerzyka... no i ciśniętą w kąt srebrną taśmę na krokodyla, zrobił minę osoby, która doznała natychmiastowego olśnienia. Jego zszokowane oczy krzyczały do mnie krótkim zdaniem:
-Aaaa... to TAK się zabawiacie!!!- i na nic były moje mgliste, perliste tłumaczenia.
ON WIEDZIAŁ SWOJE!
Ps. Zdejmijcie ze mnie tego szalonego Nosferatu, dłużej jego głupawki nie zniosę!!!
,
Ja rzadko wyznaje uczucia, ale muszę to napisać Kocham Was:)
OdpowiedzUsuńMasakra... buhahahaha
Zatem już mamy pełen obraz wieczornego zajścia ;)
OdpowiedzUsuńNormalnie strach przyjeżdżać do Jaworza, bo jeszcze się skończy jako pieczone prosię na rożnie ;)))
Jesteście oboje niesamowici, i Czarnej Loli się nie dziwię :))
OdpowiedzUsuńSydonia, ja próbuję od jakiegoś czasu narzucić sobie też szlaban na słodycze, i nic z tego...nie mam silnej woli na to, można powiedzieć że wcale woli nie mam...
vi.
*Czarna:)
OdpowiedzUsuńno skoroś taka powściągliwa w wyznaniach, to cieszę się po stokroć z takowego:)))
Norberta obłażą chochliki jak nie ma się gdzie wsadzić i nie wyszlaja się porządnie na świeżym powietrzu... kiedyś tak przestraszył obcą kobitkę (niechcący, bo myślał, że to ja idę), że podskoczyła i zawisła na kilka sekund w powietrzu, tak wbrew wszelkim prawom grawitacji... widziałam to i oczom nie przecierałam;DDD
muszę pomyśleć o parzeniu mu jakichś ziółek na uspokojenie;)
*hds
OdpowiedzUsuńojtam, ojtam... jaki tam z Ciebie prosiaczek?;)
Schachałam się, spłakałam i zaplułam ze śmiechu :)
OdpowiedzUsuńTego mi było trzeba po męczarni ekonomicznej po angielsku ;)
*Vi
OdpowiedzUsuń;D taaa... chyba postrzeleni raczej;D
w kwestii słodyczy to wierz mi... zdjęcia rozmaitych grzybic skutecznie powstrzymują mnie przed sięganiem po smakołyki, natomiast jak już się nie leczę to... hulaj dusza;DDD a co!
*Czekoladko
OdpowiedzUsuńA na zdrowie!!!! na zdrowie!!!
chociaż nadziewany rajskimi jabłuszkami mogę być ;D
OdpowiedzUsuńJa też chcę takiego atakującego potwora w kuchni i w okolicach lodówki.
OdpowiedzUsuńZ moją skłonnością do nocnego obżerania się, tudzież już nie 60 kg, a 63...nagle...to cudny pomysł.
Mam ubaw, wyobraziłam sobie HDS-a totalnie nadzianego...rajskimi jabłuszkami w sieci made in N.&S. w miejscowości na J.
*hds
OdpowiedzUsuńno wiesz... znając nas... to prędzej byśmy Cię trocinami wypchali, coby móc cieszyć oczy Twoim CUDnym widokiem;D
A jabłuszek (rajskie? też wymagania!) u nas na stanie nie ma...są co najwyżej śliwki mirabelki;)
*Green
OdpowiedzUsuńJesteś geniuszem o nieograniczonym potencjale!!! Nie ma sprawy, wypożyczę Ci Nosferatu na ile tylko będziesz chciała (czytaj:ile tylko dasz radę z nim wytrzymać)... jak chcesz, to w ramach dopłaty skłonnam Ci pledzik na zimę wyszydełkować;D
Ale tak na rożnie Go sobie, tego hdsa, Ty? tak bezwstydnie i bez cenzury... tymi jabłuszkami???:DDD
OMG!
OdpowiedzUsuńja tutaj nowa jestem i nic a nic się nie mogę w tym wszystkim połapać! co się tu wyrabia, pani kochana! rajstopki na głowie, Nosferatu na plecach Sodomii, do tego wszystkiego Lady Zgaga z wzorkami na twarzy... kuniec świata! :D
Sydoniu xD
OdpowiedzUsuńRożen, to bardzo perwersyjne solarium w wersji dla sado - maso. Nie jestem aż tak brutalna (chyba?).
Miałam wizję samego nadzienia xD rajskimi jabłuszkami.
Poza tym, wraz z rozwojem techniki, na świat przyszedł grill.
.......
;p
Przeczytałam Norbertowe i Twoje córce - zakwiczała się na śmierć!:DDDDDDDDDDDD
OdpowiedzUsuń*Emmo:DDD
OdpowiedzUsuńno, może jeszcze nie kuniec świata, ale Sodomska Gomora to z pewnością!!!
i nie martw się: ja tu jestem "stara" i też się połapać nie mogę;D momentami to awykonalne;)
*Green
OdpowiedzUsuń;D... nie wiem co na to hds, ale coś mi się zdaje, że smażyć to on się lubi, nawet bardzo;)
ach... wizja nadziewania nadzieniem...:D
wiesz... z Twoja rozgalopowaną i niepohamowaną wizjonerską wyobraźnią to pewnikiem bardzo plastyczny i frapujący obraz jest;)
*Iza
OdpowiedzUsuńZapomniałam dopisać, że niedawno czytałam Norbertowi artykuł o tym, że teraz w modzie są sfingowane porwania, tak w prezencie urodzinowym czy tam jakimś;D no i chlapnęłam, że to musi być nawet ekscytujące, taka "przygoda"... i wiesz co? przez moment myślałam, że to, co się dzieje to taka "zabawa" i... że trza by trochę pokrzyczeć dla nadania realizmu;)))
ale jak już porządnie poczułam to BRUDNE coś na twarzy, to normalnie zgłupiałam;)
(a tak poza tym, to mi nie wiedzieć kiedy wieśniacy w poszukiwaniu "skarbów" wyskubali dziurę w stodole, dziura wielkości dorosłego człowieka... więc można by się tutaj spodziewać dosłownie wszystkiego, nawet zarajstopowanego kolesia;))))
PS.Pozdrowienia dla córki;DDD
;]
OdpowiedzUsuńMatko jedyna! Wampiry (prawdziwe latające i ala N.), jakieś biegające stado żołnierzyków, kleszcze nimfomanki, prosiaki hds-owe wypchane jabłkami nadziewanymi trocinami, wieśniacy szukający skarbów... Czym jeszcze nas zaskoczycie hę???
OdpowiedzUsuńU Was jest lepiej niż w lunaparku:)
Sydonia,
OdpowiedzUsuńżyjesz, znaczy dobrze. ale gdyby coś, to mogę kogoś dziobnąć, tylko nie wiem kogo :( wampirów się boję, to może tego ochroniarza?? ( za to, że Wam przeszkodził w tak pieknych okolicznościach przyrody)
hasła: kilimek, testosteron, anioł. dla Ciebie to łatwizna ;)
Ha ha ha coś czułam że jak tu zaglądnę to nieźle się ubawię ale nie sądziłam że aż tak!:)
OdpowiedzUsuńFaktycznie i jak tu Was nie kochać!:*
Hahahahahaha dooobre, ale czemu osoba napastnika wcale mnie nie zdziwiła:D
OdpowiedzUsuń*Czarna
OdpowiedzUsuńdołeczkami, tymi wiesz...!!!;)))
aaale nie zapeszam;D
*Emma
OdpowiedzUsuńDzięki, jakby cośgdzieśkiedyś to będę wzywać Twoje ciało astralne na pomoc;)
a wiesz, że ochroniarz to wczoraj na kawkę przed północą wpadł;) i to bez pukania;D
aś przywaliła tym testosteronem:DDDDD
choć już mam pewien zamysł;)
oj, wciągnie mnie ta zabawa jak nic;)
Dzięki!!!
*Jaskółeczko
OdpowiedzUsuń...;DDD...
Buziaki i na zdrowie;D
*Gocha
OdpowiedzUsuń...bo przeczytałaś Norbertowego posta w pierwszej kolejności???';P
jak Ci tam turnusik mija?
bo na Twoim blogu pachnie testosteronem, to dlatego ;-))
OdpowiedzUsuńa ja mam swój zestaw i nic mi nie przychodzi do głowy! :( ale w końcu się sprężę i coś skrobnę. chyba.
ochroniarz wpada bez pukania o północy?? musi być bardzo gorliwy heheh
Przeczytałam :) I napisałam,że dobrze mu tak, jak do kobiety w przebraniu maskującym zamiast delikatnie i z piórkiem :)
OdpowiedzUsuńI odtąd ochroniarz "wiedział, że COŚ się dzieje" :D Zabójczy tekst, pozdrawiam;D
OdpowiedzUsuńTy no... Sydonia... bo się zawstydziłam, zarumieniłam i teraz pąsem płonę... i będą mi się śniły... te no wiesz... dołeczki:DDD
OdpowiedzUsuń*Emma
OdpowiedzUsuńoch, testosteronem powiadasz??? a miało pachnieć różami ;DDD
straszniem ciekawa tego Twojego zestawu, a muszę przyznać, że strasznie zgrabnie Ci bajanie wychodzi( co najważniejsze- z morałem);)
tak... ochroniarz wręcz pała żądzą "wpadnięcia w środek kolejnej zawiązującej się akcji";D
*Gocha
OdpowiedzUsuńno ba:DDD
*lafle
OdpowiedzUsuń"COŚ".. ileż znaczeń w tym słowie;DDD
Odpozdrawiam ciepło!
*Czarna
OdpowiedzUsuńdużo lepsze dołeczki od dołów;P
no nie?
obiecałam to i są:D
Sydonia,
OdpowiedzUsuńprzecież testosteron pachnie różami! :))
mój zestaw to mydło, konserwa i pirat. mam trudno, bo zleceniodawca sobie zażyczył, żebym zrehabilitowała bohatera z poprzedniej bajki. no a w morały się sama wkopałam. z morałem jest trudniej, bo masz mniejsze pole manewru. a teraz mam fazę ociężałości umysłowej i ogólnego lenistwa. ble...
*Emmo
OdpowiedzUsuńpewnikiem jakiś fajny pomysł Ci się zrodzi zupełnie nieoczekiwanie:)
już jestem ciekawa:DDDD
No są, są i to jakie:P
OdpowiedzUsuńMoja droga a ja jak napisałam tak też obietnicy dotrzymam:) Zgłoszenie wysłane;)