Uroczy Obiekt płci pięknej, który wygrał Norbertowe Candy, pojawił się w Jaworzu obwieszczając swoje przybycie głębokim, basowym mruczeniem samochodowego silnika. Wraz o nią zaszczycił nas swoją obecnością wielki mały, siedmioletni człowiek, który już od progu rozbawił nas do łez oraz wyzwalał niekontrolowane ataki głupawkowariacji. Jego perlisty, poranny śmiech odbijał się od zbutwiałych stropów chorego domu jak niesforna piłeczka kauczukowa. Wnikał w zakurzone, zapomniane zakamarki dusz naszych zaśniedziałych rozświetlając i budząc do życia wszystko i wszystkich... Dawał i wyzwalał nienazwane emocje cudnie kotłując się w odmętach nieokiełznania... Tak zwyczajnie, jak potrafi tylko dziecko...
I tu od razu bez ceregieli proponuję wszystkim "zwabienie" wszelkimi sposobami Czarnej i jej latorośli do siebie, bo działają po stokroć lepiej niż jakikolwiek supernowoczesny gabinet odnowy biologicznej i emocjonalnej, a na dodatek lista ich zalet jest wręcz powalająca.
Na ten przykład są niezwykle tani w utrzymaniu. Czarna żywi się wyłącznie kiszonymi ogórkami a latorośl jada produkty niełączone.
Fantastycznie dopieszczają psa i kota. Po bodajże godzinie przydomowy inwentarz z obłędem w oczach nie odstępują ich na krok, a nam już nic nie plącze się między nogami dybiąc nieświadomie na nasze przednie zęby.
Po kolejne i najważniejsze: obsypują prezentami! Tak, tak... nie czekają do grudnia, nie pytają czy jesteśmy grzeczni i nie każą recytować wierszyków, po prostu OBDAROWUJĄ niespodziewanie i z rozmachem:)
Na ten przykład są niezwykle tani w utrzymaniu. Czarna żywi się wyłącznie kiszonymi ogórkami a latorośl jada produkty niełączone.
Fantastycznie dopieszczają psa i kota. Po bodajże godzinie przydomowy inwentarz z obłędem w oczach nie odstępują ich na krok, a nam już nic nie plącze się między nogami dybiąc nieświadomie na nasze przednie zęby.
Po kolejne i najważniejsze: obsypują prezentami! Tak, tak... nie czekają do grudnia, nie pytają czy jesteśmy grzeczni i nie każą recytować wierszyków, po prostu OBDAROWUJĄ niespodziewanie i z rozmachem:)
Czarna przy użyciu wszechstronnych rącząt zmajstrowała dla mnie takie oto cudne kolczyki... |
I takie oto słodkaśne kwiatuszki pozujące w towarzystwie krzemieni |
i jeszcze te, z kryształem górskim (strzał w dziesiątkę, bo to mój zodiakalny kamień) i z kolczykami też trafiła - mam tak przekłute uszy, że mogłabym zaprezentować je wszystkie na raz |
Od Filipka dostaliśmy kilka prac wykonanych różnymi technikami, oto fragment jednej z nich. Wyraźnie widać ciekawą fakturę i zamaszystość ruchów młodego artysty |
Ach... i jeszcze dalej przytaczając skromną część z listy ich zalet:
Myją cudze auta z ochotą i bez ŻADNYCH środków przymusu:)
zdjęcie od Czarnej... robione z ukrycia:) swoją drogą ciekawam, gdzie rozdają tak utalentowane, wrażliwe i uczynne dzieci, bo chętnie takowe przysposobię??? :) |
Z własnej, nieprzymuszonej woli wkładają spodnie w skarpetki, chroniąc się w ten sposób przed kleszczami... i nie trzeba im o tym co rusz przypominać
Zabawiają wciągającymi słowy... dialogiem, monologiem jak potok wartkim...
I jeszcze na ten przykład i w wielkim skrócie:
Czarna udziela darmowych porad ekonomicznych i marketingowych. Zrobi masaż sama z siebie, gdy nie się śmiałości ją o to poprosić... Zaceruje wszelakie dziurawe i poprzecierane okrycia i skarpetki, naprawi auto, podwiezie po zakupy, pochwali i skomplementuje kucharza. Zaśpiewa jak zabraknie prądu. Nauczy pleść, haftować, wycinać, szyć, dziergać i czego tylko dusza zapragnie...aż brak mi słów...
pierwsze próby obszywania kamyczków... z braku koralików rozbroiliśmy dziecięcy naszyjnik i daaaalej do igiełki, pod czujnym okiem instruktorki:) |
Cztery cudowne dni minęły jak mrugnięcie powieki, dziś przyszło mi ino powzdychać do nich tęsknie, zwieszając głowę nad dymiącą placuszkową górą, ale nawet to nie chce ukoić... oj nie chce...Bo bywają takie spotkania po których nagła cisza zaczyna kłuć w piersiach drobnymi igiełkami jak mrozem...
placuszki ze zsiadłego mleka, chce ktoś przepis??? |
*
Cudnie, pięknie i w ogóle radością, pozytywnymi emocjami aż z komputera bucha, a co to dopiero na żywo być musiało :)
OdpowiedzUsuńFajnie popatrzeć na tę Waszą energię i te piękne wytwory rąk dużych i małych :)
Ależ normalnie zazdroszczę ;)
jak tak opowiadacie z Nordbertem o tym waszym spotkaniu, to aż ściska coś w dołku, to musiało być niezwykłe przenikanie. Czytając o wszechstronności Czarnej przychodzą mi na myśl 2 osoby z mojego świata - zawsze jestem w szoku i pytam się czego te kobiety nie potrafią zrobić, hehe. Fajnie jest podoświadczać ludzi, jesteśmy tacy różni a tak podobni :)
OdpowiedzUsuńZ przepisu chętnie skorzystam, także jak będziesz miała chwilke to proszę podaj recepturę.
Pozdrawiam
Ps: to co tam stoi podobne do czołga czadowe
do czołgu miało być :))
OdpowiedzUsuń*Czekoladko
OdpowiedzUsuńco tu dużo mówić, dzieci mają moc!!!
Wlewają w nas jakiś niezwykły eliksir energetyczny i nie ma, że deszcz, smętki i się "nie chce":))) Ot co;D
O tak tak Sydoniu, to prawda :)
OdpowiedzUsuń*Neilii
OdpowiedzUsuńBo i było niezwykłe:))) czasami jak się kogoś poznaje następuje etap wzajemnego "obwąchiwania się", ważenia słów, poznawania... nam się jakoś zupełnie naturalnie przeskoczył ten czas. Jakbyśmy się znali ładnych parę lat i konie kiedyś razem kradli:)
Czarna powala swoja wszechstronnością i tonem głosu gdy mówi:
"- no przecież to jest łatwe":)))
Przepisem babcinym niebawem z miłą chęcią się podzielę, bo placuszki pyszne i same się w ustach rozpływają... a i na Twoje Candy zapisać się zamierzam ( kurcze, tylko je zobaczyłam to sobie mówię, zaraz się zapiszę ino zrobię cośtam cośtam... i zapominam;D ) a wiesz... jak mi się uda wygrać podaruję bransoletkę Norbertowi, bo mam przemożną ochotę zobaczenia jak będzie nosić ową ozdobę;DDDD
tak, to ostatni z kilku czołgów jakie u nas stały... wszystkie sprzedano na złom:((( a ponoć jeden z nich był wyjątkowy, ale dowiedziałam się o tym po fakcie;D
*Czekoladko
OdpowiedzUsuńi tak się przejmująco cicho zrobiło... i tylko zerkam na rysunki powieszone w kuchni na szafce:) od razu mi się cieplej w tej ciszy robi:DDD
Glut mi z nosa zwisa, się mi rykło ze wzruszenia... oj tęskno mi:(
OdpowiedzUsuń*Czarna
OdpowiedzUsuńeee...
proponuję zająć czymś rączki;)
ja zajęłam już żołądek i kombinuję dalej;D
Zajęłam:D
OdpowiedzUsuńI mam plan co zrobić dalej, w czwartek jadę porajdować, wrócę w niedzielę (jak tylko będą on-boarda wrzucę coby się pośmiać można było z mojego dyktowania) i już tylko tydzień zostanie, gdzieś tam w między czasie pokój filipowy machnę i mi czas szybko zleci:)
Proponuję zrobić zapas i zająć się kiszeniem, bo wszystko co kiszone wciągnę:)
O matulu! Ale mieliście wszyscy fajne!!!!!!!!!! Chcę przepis ma te placuszki. Czy zsiadłe mleko można w nim zastąpić kefirem?
OdpowiedzUsuńhihihi tacy Goście to skarb! Widzę osłodziliście się nawzajem solennie:D
OdpowiedzUsuńi ja też chcę bo jeszcze schudnę na studiach i co:D do pytania Gochy się dołączam, bo zsiadłego mleka się obawiam że nie widziały me oczy, bo że usta nie smakowały to pewne:D w każdym razie nie posiadam go :D
Pozdrawiam:))
chcę PRZEPIS oczywiście!
OdpowiedzUsuń(ach, te przedmioty domyślne hehe)
Sydoniu zapraszam na cukierasy, zapisy do końca sierpnia, zdążysz?
OdpowiedzUsuńA jakby co, to może ja Nordbertowi coś ekstra zrobię, w końcu rodzynek. Natenczas robię kolczyki - szare kulki z filcu na pręcikach - jak myślisz byłoby mu w nich do twarzy, podsuń jakiś pomysł. Niecierpliwie czekam na posta z babciną recepturą. Pozdrawiam
ps: czołgów szkoda :(
*Czarna
OdpowiedzUsuńto ja z chęcią pochichram się z Twojego dyktowania, bo Ty się wtedy tak fajnie trzęsiesz:D
Ja już wczoraj do N. mówiłam by beczki na ogórki szykował, nakisimy spory zapas coby mieć czym Cie do nas przywabiać;D
*Gocha
OdpowiedzUsuńja już robiłam te placuszki na różnych bazach, od kefiru po jakieś jogurty...
ale zsiadłe jest najnaj:)))
wrzucę przepis jakoś na dniach, jest najłatwiejszy z łatwych;DDD
*Lafle
OdpowiedzUsuńto goście jak marzenie:)))
zsiadłe mleko można kupić w Biedronce i innych takich, pakowane w kubki, jak duża śmietana. Tak Ci ładnie machnę przepis, (ino obfocić muszę), że będzie palce lizać...
ach... i mam u Ciebie jeszcze zaległy przepis na ciasto:DDDD to jak brat mi naprawi piekarnik;)))
przedmioty domyślne są dla mnie czasami bardziej czytelne niż te czarno na białym:))))
hmmm...
*Neilii
OdpowiedzUsuńzdążę, zdążę... bo już lecę:)))
jeśli chodzi o biżuterię dla Norberta to co tu dużo gadać:
ładnemu we wszystkim ładnie:)))
aaaale mogłyby być zgniłozielone
(bo wiadomo-co jak co, ale kolczyki mnie kręcą i niewątpliwie będę je pożyczała od niego);DDDD
Sydonia,
OdpowiedzUsuńobejrzała tu i tam wszystko solidnie :)
masz rozbrajający uśmiech i policzki z dołeczkami, jakie zawsze chciałam mieć :)
poproszę o przepis!!! uwielbiam takie mało skomplikowane wypieki, a ten mi na takie wygląda ;-))
Jak tylko ogórki będą waniać kiszeniem dostanę skrzydeł i przylecę:)
OdpowiedzUsuńTy spryciulo, hehe dobrze to wymysliłaś
OdpowiedzUsuńniestety zgniłej zieleni u mnie niet
coś wymyślę
Pozdrawiam konspiracyjnie :)
*Emmo
OdpowiedzUsuńzrumieniłam się jako te placuszki, co to je dziś smażyłam na potrzeby fotoprzepisiku:)))
Buziaki:***
*Czarna
OdpowiedzUsuń:DDD
baw się dobrze na rajdzie, a ja się skwapliwie biere za kiszonki;)))
*Neilii
OdpowiedzUsuńno ba:)
nikt się o mnie nie zatroszczy z takim entuzjazmem jak ja sama;D
odpozdrawiam, czy konspiracyjnie??? oj, śmiem powątpiewać:D
przepis na placuszki poprosze :-)
OdpowiedzUsuń*Alicjo
OdpowiedzUsuńbardzo mi miło, że do mnie zaglądasz:)))
Uściski ogromniaste:*
Dziewczyny, przepisik już wrzucony, mam nadzieję, że nic nie pokręciłam:DDD