wtorek, 9 sierpnia 2011

Przenikania się wzajemne pod kapryśnym niebem

Uroczy Obiekt płci pięknej, który wygrał Norbertowe Candy, pojawił się w Jaworzu obwieszczając swoje przybycie głębokim, basowym mruczeniem samochodowego silnika. Wraz o nią zaszczycił nas swoją obecnością wielki mały, siedmioletni człowiek, który już od progu rozbawił nas do łez oraz wyzwalał niekontrolowane ataki głupawkowariacji. Jego perlisty, poranny śmiech odbijał się od zbutwiałych stropów chorego domu jak niesforna piłeczka kauczukowa. Wnikał w zakurzone, zapomniane zakamarki dusz naszych zaśniedziałych rozświetlając i budząc do życia wszystko i wszystkich... Dawał i wyzwalał nienazwane emocje cudnie kotłując się w odmętach nieokiełznania... Tak zwyczajnie, jak potrafi tylko dziecko...


    

I tu od razu bez ceregieli  proponuję wszystkim "zwabienie" wszelkimi sposobami Czarnej i jej latorośli do siebie, bo działają po stokroć lepiej niż jakikolwiek supernowoczesny gabinet odnowy biologicznej i emocjonalnej, a na dodatek lista ich zalet jest wręcz powalająca.

Na ten przykład są niezwykle tani w utrzymaniu. Czarna żywi się wyłącznie kiszonymi ogórkami a latorośl jada produkty niełączone.

Fantastycznie dopieszczają psa i kota. Po bodajże godzinie przydomowy inwentarz z obłędem w oczach nie odstępują ich na krok, a nam już nic nie plącze się między nogami dybiąc nieświadomie na nasze przednie zęby.

Po kolejne i najważniejsze: obsypują prezentami! Tak, tak... nie czekają do grudnia, nie pytają czy jesteśmy grzeczni i nie każą recytować wierszyków, po prostu OBDAROWUJĄ niespodziewanie i z rozmachem:)


Czarna przy użyciu wszechstronnych rącząt zmajstrowała
dla mnie takie oto cudne kolczyki...   



I takie oto słodkaśne kwiatuszki pozujące
w towarzystwie krzemieni



i jeszcze te, z kryształem górskim
(strzał w dziesiątkę, bo to mój zodiakalny kamień)
i z kolczykami też trafiła - mam tak przekłute uszy,
że mogłabym zaprezentować je wszystkie na raz




Od Filipka dostaliśmy kilka prac wykonanych różnymi
technikami, oto fragment jednej z nich.
Wyraźnie widać ciekawą fakturę
i zamaszystość ruchów młodego artysty


Ach... i jeszcze dalej przytaczając skromną część z listy ich zalet:

 Myją cudze auta z ochotą i bez ŻADNYCH środków przymusu:)

zdjęcie od Czarnej... robione z ukrycia:) swoją drogą ciekawam,
gdzie rozdają tak utalentowane, wrażliwe
i uczynne dzieci, bo chętnie takowe przysposobię??? :)

Z własnej, nieprzymuszonej woli wkładają spodnie w skarpetki, chroniąc się w ten sposób przed kleszczami... i nie trzeba im o tym co rusz przypominać



Zabawiają wciągającymi słowy... dialogiem, monologiem jak potok wartkim...



I jeszcze na ten przykład i w wielkim skrócie:

Czarna udziela darmowych porad ekonomicznych i marketingowych. Zrobi masaż sama z siebie, gdy nie się śmiałości ją o to poprosić... Zaceruje wszelakie dziurawe i poprzecierane okrycia i skarpetki, naprawi auto, podwiezie po zakupy, pochwali i skomplementuje kucharza. Zaśpiewa jak zabraknie prądu. Nauczy pleść, haftować, wycinać, szyć, dziergać i czego tylko dusza zapragnie...aż brak mi słów...


pierwsze próby obszywania kamyczków... z braku koralików
rozbroiliśmy dziecięcy naszyjnik i daaaalej do igiełki,
pod czujnym okiem instruktorki:)

Cztery cudowne dni minęły jak mrugnięcie powieki, dziś przyszło mi ino powzdychać do nich tęsknie, zwieszając głowę nad dymiącą placuszkową  górą,  ale nawet to nie chce ukoić... oj nie chce...Bo bywają takie spotkania po których nagła cisza zaczyna kłuć w piersiach drobnymi igiełkami jak mrozem...

placuszki ze zsiadłego mleka, chce ktoś przepis???





*

26 komentarzy:

  1. Cudnie, pięknie i w ogóle radością, pozytywnymi emocjami aż z komputera bucha, a co to dopiero na żywo być musiało :)
    Fajnie popatrzeć na tę Waszą energię i te piękne wytwory rąk dużych i małych :)
    Ależ normalnie zazdroszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. jak tak opowiadacie z Nordbertem o tym waszym spotkaniu, to aż ściska coś w dołku, to musiało być niezwykłe przenikanie. Czytając o wszechstronności Czarnej przychodzą mi na myśl 2 osoby z mojego świata - zawsze jestem w szoku i pytam się czego te kobiety nie potrafią zrobić, hehe. Fajnie jest podoświadczać ludzi, jesteśmy tacy różni a tak podobni :)
    Z przepisu chętnie skorzystam, także jak będziesz miała chwilke to proszę podaj recepturę.
    Pozdrawiam
    Ps: to co tam stoi podobne do czołga czadowe

    OdpowiedzUsuń
  3. *Czekoladko
    co tu dużo mówić, dzieci mają moc!!!
    Wlewają w nas jakiś niezwykły eliksir energetyczny i nie ma, że deszcz, smętki i się "nie chce":))) Ot co;D

    OdpowiedzUsuń
  4. O tak tak Sydoniu, to prawda :)

    OdpowiedzUsuń
  5. *Neilii

    Bo i było niezwykłe:))) czasami jak się kogoś poznaje następuje etap wzajemnego "obwąchiwania się", ważenia słów, poznawania... nam się jakoś zupełnie naturalnie przeskoczył ten czas. Jakbyśmy się znali ładnych parę lat i konie kiedyś razem kradli:)

    Czarna powala swoja wszechstronnością i tonem głosu gdy mówi:
    "- no przecież to jest łatwe":)))

    Przepisem babcinym niebawem z miłą chęcią się podzielę, bo placuszki pyszne i same się w ustach rozpływają... a i na Twoje Candy zapisać się zamierzam ( kurcze, tylko je zobaczyłam to sobie mówię, zaraz się zapiszę ino zrobię cośtam cośtam... i zapominam;D ) a wiesz... jak mi się uda wygrać podaruję bransoletkę Norbertowi, bo mam przemożną ochotę zobaczenia jak będzie nosić ową ozdobę;DDDD

    tak, to ostatni z kilku czołgów jakie u nas stały... wszystkie sprzedano na złom:((( a ponoć jeden z nich był wyjątkowy, ale dowiedziałam się o tym po fakcie;D

    OdpowiedzUsuń
  6. *Czekoladko

    i tak się przejmująco cicho zrobiło... i tylko zerkam na rysunki powieszone w kuchni na szafce:) od razu mi się cieplej w tej ciszy robi:DDD

    OdpowiedzUsuń
  7. Glut mi z nosa zwisa, się mi rykło ze wzruszenia... oj tęskno mi:(

    OdpowiedzUsuń
  8. *Czarna
    eee...
    proponuję zająć czymś rączki;)

    ja zajęłam już żołądek i kombinuję dalej;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Zajęłam:D
    I mam plan co zrobić dalej, w czwartek jadę porajdować, wrócę w niedzielę (jak tylko będą on-boarda wrzucę coby się pośmiać można było z mojego dyktowania) i już tylko tydzień zostanie, gdzieś tam w między czasie pokój filipowy machnę i mi czas szybko zleci:)
    Proponuję zrobić zapas i zająć się kiszeniem, bo wszystko co kiszone wciągnę:)

    OdpowiedzUsuń
  10. O matulu! Ale mieliście wszyscy fajne!!!!!!!!!! Chcę przepis ma te placuszki. Czy zsiadłe mleko można w nim zastąpić kefirem?

    OdpowiedzUsuń
  11. hihihi tacy Goście to skarb! Widzę osłodziliście się nawzajem solennie:D

    i ja też chcę bo jeszcze schudnę na studiach i co:D do pytania Gochy się dołączam, bo zsiadłego mleka się obawiam że nie widziały me oczy, bo że usta nie smakowały to pewne:D w każdym razie nie posiadam go :D
    Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  12. chcę PRZEPIS oczywiście!
    (ach, te przedmioty domyślne hehe)

    OdpowiedzUsuń
  13. Sydoniu zapraszam na cukierasy, zapisy do końca sierpnia, zdążysz?
    A jakby co, to może ja Nordbertowi coś ekstra zrobię, w końcu rodzynek. Natenczas robię kolczyki - szare kulki z filcu na pręcikach - jak myślisz byłoby mu w nich do twarzy, podsuń jakiś pomysł. Niecierpliwie czekam na posta z babciną recepturą. Pozdrawiam
    ps: czołgów szkoda :(

    OdpowiedzUsuń
  14. *Czarna

    to ja z chęcią pochichram się z Twojego dyktowania, bo Ty się wtedy tak fajnie trzęsiesz:D

    Ja już wczoraj do N. mówiłam by beczki na ogórki szykował, nakisimy spory zapas coby mieć czym Cie do nas przywabiać;D

    OdpowiedzUsuń
  15. *Gocha

    ja już robiłam te placuszki na różnych bazach, od kefiru po jakieś jogurty...
    ale zsiadłe jest najnaj:)))
    wrzucę przepis jakoś na dniach, jest najłatwiejszy z łatwych;DDD

    OdpowiedzUsuń
  16. *Lafle
    to goście jak marzenie:)))

    zsiadłe mleko można kupić w Biedronce i innych takich, pakowane w kubki, jak duża śmietana. Tak Ci ładnie machnę przepis, (ino obfocić muszę), że będzie palce lizać...
    ach... i mam u Ciebie jeszcze zaległy przepis na ciasto:DDDD to jak brat mi naprawi piekarnik;)))

    przedmioty domyślne są dla mnie czasami bardziej czytelne niż te czarno na białym:))))
    hmmm...

    OdpowiedzUsuń
  17. *Neilii

    zdążę, zdążę... bo już lecę:)))

    jeśli chodzi o biżuterię dla Norberta to co tu dużo gadać:
    ładnemu we wszystkim ładnie:)))
    aaaale mogłyby być zgniłozielone
    (bo wiadomo-co jak co, ale kolczyki mnie kręcą i niewątpliwie będę je pożyczała od niego);DDDD

    OdpowiedzUsuń
  18. Sydonia,
    obejrzała tu i tam wszystko solidnie :)
    masz rozbrajający uśmiech i policzki z dołeczkami, jakie zawsze chciałam mieć :)

    poproszę o przepis!!! uwielbiam takie mało skomplikowane wypieki, a ten mi na takie wygląda ;-))

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak tylko ogórki będą waniać kiszeniem dostanę skrzydeł i przylecę:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ty spryciulo, hehe dobrze to wymysliłaś
    niestety zgniłej zieleni u mnie niet
    coś wymyślę
    Pozdrawiam konspiracyjnie :)

    OdpowiedzUsuń
  21. *Emmo

    zrumieniłam się jako te placuszki, co to je dziś smażyłam na potrzeby fotoprzepisiku:)))

    Buziaki:***

    OdpowiedzUsuń
  22. *Czarna
    :DDD
    baw się dobrze na rajdzie, a ja się skwapliwie biere za kiszonki;)))

    OdpowiedzUsuń
  23. *Neilii

    no ba:)
    nikt się o mnie nie zatroszczy z takim entuzjazmem jak ja sama;D

    odpozdrawiam, czy konspiracyjnie??? oj, śmiem powątpiewać:D

    OdpowiedzUsuń
  24. przepis na placuszki poprosze :-)

    OdpowiedzUsuń
  25. *Alicjo
    bardzo mi miło, że do mnie zaglądasz:)))
    Uściski ogromniaste:*

    Dziewczyny, przepisik już wrzucony, mam nadzieję, że nic nie pokręciłam:DDD

    OdpowiedzUsuń

dziękuję ♥