Nieznośne źdźbła trawy łechtają małą w nos. Kicha i prycha jak wtedy, gdy dmuchnęła niechcący w sam środek białej górki. Babcia dopiero co przesiała mąkę na stolnicę i odwróciła się na chwilkę by przynieść taką specjalną miotełkę. Mała bała się tego przedmiotu. Zrobiony był z powiązanych ze sobą dużych piór gęsich. W sumie pióra były fajne i lubiła je, ale bez reszty ptaka, takie nieżywe skrzydło najzwyczajniej w świecie napawało ją lękiem. I tak mała kicha i prycha jak wtedy właśnie, ale brnie dalej do upragnionego celu ukrytego pod krzakiem czarnego bzu. Jakaś kura wyciągając szyję bacznie przygląda się małej raz jednym, raz drugim okiem... koooo... niepewne i badawcze, znowu raz jednym, raz drugim. Dołącza do niej koleżanka czubatka i teraz obie wydają z siebie zdziwione koooooo w dwugłosowym, zgranym kanonie. Mała nawet na ułamek sekundy nie odwraca głowy w ich stronę, widzi tylko czarny otwór, bliżej i bliżej. Wraz z każdym ruchem otwór robi się coraz większy a jej rączka trafia na zimne oczka grubego łańcucha. Czepia się go jak liny i pełznie dalej, wiedziona nim prosto w tę upragnioną, czarną czeluść. Gramoli się przez chwilkę posapując, ale już jest, udało jej się niepostrzeżenie wślizgnąć do wnętrza drewnianego, psiego domku. Ciemność otula ją miękko, zapach natychmiast wywołuje lawinę emocji. Obiema rączkami ogarnia wielkiego, kudłatego zwierzaka i wtula się w niego mocno, ze wszystkich sił. Czuje dotyk zimnego, psiego nosa na policzku. Czuje się cudownie bezpieczna, w taki sposób, jakiego nie będzie jej dane doświadczać w dorosłym już życiu.
***
Misiek upolował kurę. Poplamionymi paluszkami chwytam wianek z mleczy, który dopiero co uplotłam dla babci i wybiegam na podwórko zobaczyć, na boso. Pies stoi zadowolony nad łupem i pomerduje ogonem oczekując pochwały. Wujek majstruje przy łańcuchu próbując wyrwać jego końcówkę przybitą do budy. W końcu mu się udaje. Pies trąca go w nogę zaciekawiony i podekscytowany. Wujek zawija sobie łańcuch dookoła dłoni i kieruje się za stodołę. Misiek podskakuje z radości, myśli pewnie, że w nagrodę dostanie spacer, pierwszy w swoim życiu prawdziwy spacer. I ja tak myślę, uśmiecham się do nich od ucha do ucha. Mała Ja, ten roziskrzony, rozczochrany chochlik z umorusaną buzią. Wujek chwyta oparty o ścianę szpadel i wraz z psem znika za zakrętem. Wianek wypada mi z rąk na bruk. Wystrzeliwuję jak z procy, biegnę ile sił w nogach. Ktoś łapie mnie wpół i przyciska do siebie, kopię go i okładam pięściami, ale trzyma mnie mocno, coś krzyczy. Widzę jak wujek wraca z zakrwawionym szpadlem i wiem… wiem, że obciął nim Miśkową głowę.
Jadę z N. do Jaworza zaraz po śmierci babci. Dom zionie pustką, uderza w nozdrza zatęchłą wonią. Pies staruszek wita się z nami serdecznie. Zdejmujemy mu obrożę, nie ma innego sposobu na pozbycie się łańcucha, jest przymocowany do niej na stałe. Pies nie chce z nami iść. Przynoszę wszystkie smakołyki jakie przywieźliśmy ze sobą, układamy z nich ścieżkę do domu, zachęcamy, prosimy. Przyślepawy zwierzak przez trzy dni nie wychodzi poza ten obszar, który był mu "dobrotliwie" podarowany przez człowieka . Niewielki skrawek ziemi, którego granice wyznaczał ciężki, często splątany łańcuch. Nie dziwimy mu się wcale, przecież ten wytarty połać pod drzewem to cały jego świat, całe jego życie. W końcu ośmiela się zrobić kilka kroczków dalej. Wraz ze świadomością wolności spływa na niego niewypowiedziana radość. Biega po podwórku i wwąchuje się dosłownie we wszystko, każde źdźbło, listek, krzaczek. Nurza się w zieleni traw jak obłąkany, jakby chciał wszystkiego nałapać na zapas. W tej ekstazie staruszek przegalopowuje nam przez żarzące się jeszcze ognisko, załamuję nad nim ręce, chyba nawet nie ma świadomości, nie wie czym jest ogień. Tak samo jak nie wie jeszcze, że przestrzeń może być tak nieogarnięta...
***

*
Pojutrze - 18 września rusza akcja, protest przeciwko cierpieniu zwierząt trzymanych na uwięzi "Zerwijmy łańcuchy". O całym przedsięwzięciu można przeczytać
TUTAJ i
TU. Oczywiście zachęcam Was do zainteresowania się akcją w jakikolwiek sposób. Na stronie organizatora wystarczy kliknąć w ikonkę udzielając poparcia, można również dołączyć do innych osób w ramach wolontariatu i zaprotestować osobiście;) Ja jestem teraz odrobinkę "pokręcona" fizycznie i pewnikiem wybiorę się niestety dopiero na przyszłoroczną edycję, ale kto wie... może do niedzieli się "odkręcę"?:) Jak się uda, to zdam Wam obszerną relację, jak nie - upiekę idealne kruche ciasto ze śliwkami i tez zdam;D aaale wracając: akcja jest już organizowana po raz piąty i praktycznie w każdym większym mieście. Podczas happeningu każdy będzie mógł przykuć się na kilka minut do budy by zobaczyć, poczuć. Większość osób biorących udział w tym swoistym proteście jest zaskoczona ciężarem łańcucha. Corocznie do akcji "Zerwijmy łańcuchy" przyłączają się znane postaci ze świata kultury i rozrywki. Tegorocznym ambasadorem został Michał Piróg.

Według nowelizacji Ustawy o ochronie zwierząt (która będzie obowiązywać od 1 stycznia 2012): "...trzymanie zwierząt innych niż gospodarskie na uwięzi w sposób stały dłużej niż 12 godzin w ciągu doby lub powodujący u nich uszkodzenie ciała lub cierpienie oraz niezapewniający możliwości niezbędnego ruchu jest znęcaniem się, a znęcanie się jest karalne". I choć pewne sytuacje regulują pewne prawa to śmiem przypuszczać, że widok wychudzonego psa uwięzionego przy budzie nieprędko zniknie z naszego krajobrazu. Cóż... zawsze pozostaje reagowanie, uparcie i bez wytchnienia. Pamiętajcie o tym proszę:)))
*