Tytułem późnonocnego wstępu oznajmiam wszystkim sympatycznym ludkom, którzy bezskutecznie się do mnie dobijają tu i ówdzie, a do których jeszcze nie dotarła wieść, żem zinternetowana jest ino w porywach i na raty: że jestem, dycham i czuję się miarowo… Wciąż w zielonościach sielsko wiejskich, lecz już bez nurzania się w nich beztrosko z powodów czysto fizycznych, a które to powody można krótko i zwięźle zwać cholernym lumbagiem (a poszło ty precz!). Testy i inne różne takie badania czekają mnie dopiero pod koniec miesiąca, i nawet jeśli coś tam znowu będzie bardzo nietenteges to nie sądzę, bym się tym zbytnio przejęła. Czuję się znośnie i to jest mój własny barometr boreliozowy… To tak gwoli wyjaśnienia, z pewnością znowu po powrocie będę miała problem z ogarnięciem skrzynki + gg i jeśli kogoś zapodzieję, zacichnę, to z góry najmocniej przepraszam.
I tak w ciągu ostatniego tygodnia upiekłam równiutko 7 jadalnych ciast i masę niejadalnych ciasteczek dochodząc do wniosku, że idealny kruchy spód pod jabłka nie nadaje się do śliwek… owszem, jest zjadliwy, ale szału nie ma:)
Wypracowałam przepis, który jest najbliższy ideałowi, ale myślę, że dopiero z czasem nadam mu ostateczny szlif, mam nadzieję, że będzie to w miarę szybko, bo powoli Jaworze zaczyna być ubogie w odwiedzające nas duszyczki i przyjdzie mi samej delektować się wypiekami, co z pewnością nieuchronnie pójdzie mi w biodra. Pocieszająca jest myśl, że dla równowagi ugniatanie ciasta dobrze wpływa na wygląd górnych partii ciała, więc bilans wychodzi na zero, no- okrąglutkie zero ;D ale jakby ktosik miał ochotę na kruchego śliwkowca, to bardzo proszę:
Ciasto robimy z:
* żółtek – 2 sztuk
* mąki – 2 szklanek
* żółtek – 2 sztuk
* mąki – 2 szklanek
* cukru – pół szklanki
* zimnego masła – kostki 200 g
* zimnego masła – kostki 200 g
* białek - 2 sztuk ubitych na sztywno
* proszku do pieczenia – pół łyżeczki
* trochę bułki tartej do wysypania formy
* proszku do pieczenia – pół łyżeczki
* trochę bułki tartej do wysypania formy
* kawałeczka tartego imbiru (niekoniecznie)
* odrobiny cynamonu do posypania śliwek-pasuje jak ulał
* odrobiny cynamonu do posypania śliwek-pasuje jak ulał
* skórki otartej z połówki sparzonej cytryny (niekoniecznie)
* no i przecież występujących w głównej roli śliwek węgierek
Kruszonkę z:
* masła 80 gr.
* masła 80 gr.
* mąki ¾ szklanki
* cukru 2/3 szklanki
* cukru waniliowego 1 op.
Mąkę wymieszać z cukrem i proszkiem do pieczenia. Dodać masło pokrojone w wiórki, skórkę, imbir oraz żółtka, zagnieść szybko ciasto. Zawinąć w folię i wstawić do lodówki na godzinę. Schłodzonym ciastem wylepić dno i boki niedużej formy posmarowanej masłem o obsypanej bułką tartą. Można też troszkę podmrozić ciasto i zetrzeć na tarce o grubych oczkach, to nieco ułatwia „wyklejanie”. Piec ok. 12 - 15 minut w temp. 180°C. Połówki śliwek ułożyć na cieście (zostawić ze 3-4, do dekoracji) i oprószyć delikatnie cynamonem, jak ktoś lubi... ja lubię bardzo:) Białka ubić na sztywną pianę, wyłożyć na śliwki. Masło roztopić. Mąkę wymieszać z cukrem zwykłym i waniliowym, zalać ciepłym masłem i rozetrzeć palcami na grudki. Posypać nimi wierzch ciasta. Na górę wyłożyć kilka plasterków pokrojonych śliwek. Piec jeszcze 30 minut.
SMACZNEGO!!!
*
Ha! Upiekę w piątek, bo gości mam. No jak znalazł, wielkie dzięki i kłaniam się nisko z pozdrowieniami ze słonecznego dziś Poznania:)
OdpowiedzUsuńTo wszystko wygląda roskosznie, a jak na pewno smakuje... :))
OdpowiedzUsuńvi.
pychota....!!!
OdpowiedzUsuńa zima jest dobra dla bioderek, to racja:D
P.S.Dobry demot ;D
;) ....czuję, że będzie dobrze!
OdpowiedzUsuń;)))
A więc roztopione masło na kruszonkę... Teraz rozumiem czemu mi nie wychodziła :)
OdpowiedzUsuńpyszności :)))
OdpowiedzUsuńchoć muszę przyznać, że tamto pod jabłka też było dobre, a że śliwki na wierzchu... i tak mi smakowało :)))
wykorzystam w najbliższym czasie zaraz po tarcie ze świeżymi figami, przez które jestem w amoku ;)
* Izuś
OdpowiedzUsuńGościom smakuje tak, ze znika w mgnieniu oka... na co się patrzy z prawdziwą przyjemnością:) wiadomo:D
Odpozdrawiam ciepło, Jaworze taż dziś się rozsłonecznioło, lumbago troszkę odpuściło, kurki podrożały, więc nic tylko do lasu trza się wybrać:)
Uściski:)
*Vi:D
OdpowiedzUsuńz ochotą upiekę i wyślę:))) a co, teraz można wysłać wszystko i to w każde miejsce;DDDD
*Lafle
OdpowiedzUsuńoj, ten demot rozwala mnie na łopatki każdego dnia:))))
a bioderka i zima... cóż... strach się bać:DDDDD
*Green
OdpowiedzUsuńdzięki!!!!! ja też tak czuję, więc jakżeby miało być inaczej???
Ps. wow, Kermit!!! luuubię:)
*Aneto
OdpowiedzUsuńmasełko najlepiej jak najcieplejsze:D
można też wypróbować troszkę inne proporcje:
200 g mąki
100 g masła
100 g cukru
z pewnością wyjdzie pyszna. Ja też przez jakiś czas siekałam masło robiąc kruszonkę, siekałam i siekałam zastanawiając się, czemu nie jest taka fajna jak na drożdżówkach:D
Ps. mam nadzieję, że urlop spełnił swoją powinność i wróciłaś naenergetyzowana po brzegi:DDD
*Czekoladko
OdpowiedzUsuńdzięki:DDD choć widziałam, jak się męczysz wbijając widelczyk w ciasto:))) jednak jabłka mają więcej soku przez co spód nie jest taki suchy:DDDD
figi??? ech.. gdzie ja tu świeże figi znajdę:DDDDDD prędzej trufle:DDDD
Sydonio, przypomniałaś mi niechcący o tym przepisie śliwkowym, który mi nie wyszedł w zeszłym roku. Połówki śliwek się układało po prostu w ceramicznej formie na tartę, posypywało cynamonem i tą kruszonką właśnie...
OdpowiedzUsuńPopróbuję dziś jeszcze raz niezwłocznie z Twoim przepisem, póki jeszcze mamy śliwki... ;)
Urlop super, i mnie jakoś po nim ostro wzięło na gotowanie. O dziwo dziwów, jak na razie wszystko wychodzi pyszne, zobaczymy co dalej :)
Mniam... To lubię :)
OdpowiedzUsuńNormalnie się wykończę z tym żarciem na różnych blogach ;D
OdpowiedzUsuńLitości nie macie ;)))
*Aneto
OdpowiedzUsuńwłaśnie, właśnie... ja oddałam swoje serce wersji z wiśniami, ale to może dlatego, żem śliwek jeszcze tak nie robiła:D
Wiesz, ja to raczej piekę niż gotuję:) i to zazwyczaj na smutki i inne zgryzotki:D w kuchni jest kolorowo, pachnąco i... świetnie się w ten pejzaż wkomponowuję:D
mmmm... może jakieś niezwykłe danie z tych pourlopowych, kuchennych ciągotek Ci się urodzi?:D
*Misiu
OdpowiedzUsuń:DDD
jak widać ja też:) już po fotkach widać ile we mnie tego lubienia słodkości siedzi:) po mojej mało wysmukłej kibici również;)
*Hds
OdpowiedzUsuńnie żartuj, przecież Ty chudy jesteś:DDD wywróżyłam to z Twoich kości policzkowych i stanowczo stwierdzam, że blogowe kąciki pichcicikowe (matko, jak to zdrobnić?) Cię nie zabiją, ino wzmocnią!!!
No nie mogę, ale ja mam ostatnio opóźnienie z Waszymi postami...:( Starzeje się...
OdpowiedzUsuńJa też nie nadążam z niczym... Toż i u Ciebie, i u Norberta nie zdążam z czytaniem, już o komentowaniu nie wspominając...
OdpowiedzUsuńSydonka, ja się na to ciasto piszę po 10 października? :)))))
To prawda ;] Jestem chudy ;) Jednak niedostatecznie ;D
OdpowiedzUsuń*Czarna
OdpowiedzUsuńTy się nie starzejesz, Tobie po prostu dziecko do szkół poszło:DDDD ale spokojnie, ponoć szybko nabiera się wprawy i perfekcyjności organizacyjnej... ( hehe, mnie to omija, a szkoda):D
*Granato
OdpowiedzUsuńpal licho z nadążaniem, Ty wszystkie siły na chorobowego wroga kieruj:D
oj, nie wiem czy będziemy po 10... skonsultuję, wybadam i odezwę się na @, (jak się uda, bo wiesz jak jest):)))
*Hds
OdpowiedzUsuńa jak jest dostatecznie??? :DDD
Jakieś kilo mniej ;DDD
OdpowiedzUsuń*Hds
OdpowiedzUsuńto zważ się przed śniadaniem i bez wdzianka :D
(ja tak robię jak chcę się "ucieszyć" ze zrzucenia kilograma i mieć miły początek dnia);D
Ty myślisz, że jak się zawsze ważę ;P
OdpowiedzUsuńHadesie, ale Ty chudziutki przecież jesteś! ;)
OdpowiedzUsuńTo wiem ;) i chory na głowę ;D to też wiem ;P
OdpowiedzUsuńKażdy ma jakiegoś bzika...
Chory na głowę? A co? Coś Ci dolega? ;)
OdpowiedzUsuńSyduś wprawa i organizacja chyba mi nie grozi... jakoś nie jestem do ego stworzona...
OdpowiedzUsuń* Hds
OdpowiedzUsuńa to feler z tym ważeniem, myślałam, że Cię uszczęśliwię w kilka sekund;D
cóż, pozostaje Ci tylko wybiegać ten kilogram ostatecznie i nieodwracalnie:)
hehehe... znam kogoś, kto się musiał trzymać latarni, żeby go wiatr nie porwał. Na wspomnienie tego widoku mam permanentny atak głupawy:DDD cóż, wszystko ma swoje plusy i minusy:)))
*Czarna
OdpowiedzUsuńA Ty co??? zeźarłaś swojego avatara od tego wpatrywania się w te kruche na obu blogach, czy jak???
Nie wiem o co mu chodzi, ale blogger znowu mnie nie lubi:( Zjada posty u innych, nakazuje esemesową weryfikacje konta, ukrywa avatary, "kasuje" moje blogi...
OdpowiedzUsuńAAA i też znam kogoś takiego co się trzymał latarni choć żal, że tego nigdy nie widziałam:D
OdpowiedzUsuń*Czarna
OdpowiedzUsuńoj, bloger dostał PMS-a? strach się bać:)))
a widok b-e-z-c-e-n-n-y... mam kilka takich perełek w pamięci:)
No to w takim razie on ma przed wśród i po PMS bo się z nim dogadać nie mogę:/
OdpowiedzUsuńJa dziękuję - z moimi tendencjami do tycia czuję, że przybyło mnie 10dkg od samego przeczytania przepisu :)
OdpowiedzUsuńMnie też ślinka pociekła i niezwłocznie udałam się do kuchni w celu wypróbowania Twojego przepisu!
OdpowiedzUsuńW gotowaniu jestem dobra a pieczenie ciast tak sobie mi wychodzi lecz mam takie 3 sprawdzone szarlotka ,tort ananasowy i kruche ze śliwkami:)
Upiekłam Twoją wersję w piątek miało być ciasto na niedzielę niestety nie doczekało nawet soboty!!!!:)
*Czarna
OdpowiedzUsuńważne, że się z drugą połową dogadujesz, a reszta pal licho:)))
*gooocha*
OdpowiedzUsuńto teraz popatrz sobie na jakieś ćwiczenia w tv i już po kłopocie:P
*Jaskółeczko
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę:) wiesz, troszkę się lękam wrzucać tu przepisy, bo wiadomo, człek piecze według własnego smaku- dla kogoś może być zbyt słodkie, albo odwrotnie:) tym bardziej się cieszę, że tak smakowało:DDD (a przepis na tort ananasowy z chęcią przygarnę)
Uściski cieplutkie, choć już nieco jesienne ślę!!!