Chciałam jeszcze coś Wam "powiedzieć" w nawiązaniu do dzieci, ale po przejściach dnia wczorajszego padłam obolałymi polikami w poduchy i (jak to mawia Norbert) niepostrzeżenie znalazłam się offline. Ponoć takie zachowania bywają niebezpieczne- pewna znajoma, której również dane było tak odlecieć ze zmęczenia (chwilę po tym, jak okazało się, że jednak może odetchnąć i przestać gwałtownie siwieć) obudziła się nad ranem i pożarła całe opakowanie Ptasiego Mleczka Wedla o smaku waniliowym, razem z plastikową przekładką oddzielającą warstwy. Podpuszczana dopowiada, że papierowego pudełka nawet nie skubnęła, że należy na to mleczko uważać, i że już do końca życia będzie zamykać przed snem szafki na klucz, a klucz wędrować będzie do teściowej w depozyt ;)
O dzieciach napiszę jakośkiedyś, a tymczasem pozostawiam Was z gromadką rumianych, różnorodnych twarzyczek. Troszeczkę dlatego, że znowu znikam i nie wiem jak z blogowaniem będzie, a bardzo chcę o tych moich zgryzach stomatologicznych szybko zapomnieć... No i troszeczkę dlatego, że w Bezduszu znalazłam za szafą kolejną pocztówkę z wizerunkiem dziecka namalowanego przez Panią Danutę Muszyńską-Zamorską. Pocztówki te były niegdyś bardzo popularne (właśnie, właśnie- wraz z
tymi dźwiękowymi) i bardzo dobrze pamiętam te wszystkie wielkookie twarzyczki, zerkające na mnie ze słomianej makatki wiszącej nad łóżkiem. Wtedy przyszło mi zarówno kończyć, jak i zaczynać dzień od niezwykłego wymieniania się spojrzeniami , a teraz cudnie było, przy pomocy pocztówki, przenieść się na chwilę do tamtych czasów...
*
Sentymentalnie się zrobiło Moniczko.
OdpowiedzUsuńW każdej z tych małych twarzyczek zobaczyłam cząstkę siebie..
Pocztówki z wizerunkami dzieci przeniosły mnie do czasów dzieciństwa, kiedy sama je kolekcjonowałam:)
Piękne są, prawda... ostatnio obiło mi się o uszy, że autorka nie otrzymywała wynagrodzenia za wydawanie jej prac na pocztówkach (albo coś w ten deseń). Niemniej udało mi się wyszperać z różnych zakamarków kilka podniszczonych egzemplarzy: dziewczynkę z gołębiem i taką z czarnymi kędziorkami, i jeszcze z kwiatami we włosach :D
Usuńale dźwiękopocztówki nie znalazłam żadnej :)))
Sydonia
udało mi się wrzucić posta, ale już nie mogę się zalogować i dopisać:))) Przepraszam za skołowaną składnie i chaotyczne myśli. Mam nadzieję, że macie się nieco cieplej niż ja- odpadają mi palce u stóp :)))
OdpowiedzUsuńPrzesyłam wietrzne uściski :D
To pisałam ja- Sydonia :)))
Mi też jakoś dziś chłodno, nawet gorące kakao nie pomaga.
OdpowiedzUsuńAle, mamy wieczór, teraz to z pewnością się ogrzeje;)
no cóż :DDDDDD, za to dziś palę w piecu i już powoli robi się ciepły:D
UsuńPrzypomniałaś mi dzieciństwo :)
OdpowiedzUsuńPamiętam te pocztówki. Pamiętam jak się zbierało - jedni takie właśnie, inni ze zwierzątkami, miastami, kwiatami ...
Fajnie było. Z moich obserwacji wynika, że niewiele dzieciaków dziś coś kolekcjonuje, w czasach mojego dzieciństwa niewiele było takich, które jakimś zbieractwem się nie zajmowało...
No ale nie było komputerów,m komórek itp odwracaczy uwagi od fajnych rzeczy.
Babcia mi tak powywieszała te dzieciaczki nad łóżkiem- to na wprost wzroku, a z boku, na drugiej ścianie wisiało ogromne płótno- z tygrysem i dżunglą! (jak spałam to z nosem w okolicy tygrysiego zadka)... i przypomniało mi się jeszcze, że w kącie na tej makatce ciotka przyczepiła pocztówkę, którą przywiozła z kaplicy czaszek w Czermnej- tak sobie myślę, że całość świetnie się "równoważyła" :DDDDD
UsuńPS.dotarło, przeczytałam i niczemu już się nie dziwię...
O te pocztówki... Nie wiem czemu w dzieciństwie widywałam je w rozmaitych domach, a w swoim nie... U mnie nad łóżkiem wisiała reprodukcja obrazu, który bardzo lubiłam jako dziecko, ale był smutny. Umierała na nim Barbara Radziwiłówna (pędzla Józefa Simmlera)
OdpowiedzUsuńA ja dorosła spragniona pocztówek zbierałam namiętnie (wówczas jeszcze nie znaną, nie sławną) Anne Goedes i mój syn bardzo lubił te dzieci w groszkach, na muchomorach ;)))
A pocztówki dźwiękowe - to ja muszę nadrobić ten post...
O jej, ale się zebrało wspomnień!
To bardzo piękny obraz, smutny ale i spokojny...
UsuńMi utkwił w pamięci obraz wiszący u pewnej aktorki, która swego czasu mi matkowała- (oj muszę spytać, kto jest autorem). Przedstawiał czyjś pogrzeb i pamiętam, że na końcu konduktu żałobnego stał kulawy, czarny pies :D
Teraz, na Bezduszu, w miejscu makatki N. powiesił rep. Stanisławskiego "Brama wśród drzew" świetnie się na niego zerka przed snem :DDD
Anne Geddes!!! Zdarzyło mi się też mieć jej pocztówki- moja ulubiona to olbrzymi miś trzymający niemowlaczka :))) i jeszcze takie malusie żołędzie- obie w podobnej tonacji... ech, teraz wszystko jest na wyciągnięcie dłoni :D
post o pocztówkach dźwiękowych dopiero w planie... niech no tylko znajdę jakąś:)))
faaajne wspominki:D a pierzyna? zmuszono Cię kiedyś do spania pod pierzyną???
Sydonka, toż ja kocham takie prawdziwe pierzyny, że się tak tu wtrynię delikatnie. Absolutnie uwielbiam ich ciężar. I ciepło.
UsuńI dzieciństwo, co to się kryło w dawnych obrazkach.
U mnie w domu wiszą portrety dziewczynek: jednej z brązowym psiskiem, drugiej z kwiatkiem. Nie wiem czyjego autorstwa, ale zawsze zdawały mi się magiczne w tonacji zieleni tła, miękkości pukli...
Kartek nie znam zupełnie...
;)
A wiesz, że TAK, ale to Babcia Walentyna sama wyrywała gąskom i w domku zimą było zimno i pierzyna "jak znalazł" tyle, że rano samo puste mnie okrywało, a pierzyna od szamotania się w nocy - znaczy się pierze szło w kosmos :)))
UsuńWtedy nie lubiłam, ale dziś wspominam CZULE!
A dźwiękowych w domu było masę z nich nauczyłam się kochać chłopców z Liwerpool'u - ahhhh i te Karin Stanek i Klenczona, Kawiarenki - same cudne wspomnienia, aleś mnie w pierzyny wepchała puchowych wspomnień no Waćpanno :)))
Usuńp.s. aż szkoda, że reprodukcja, co :)
Usuńhej dziewczyny, ja pierzynę pamiętam podle- ciężkie, okrutnie grzejące i duszące. Pierze mi zawsze jakoś w jeden kąt wędrowało i się męczyłam pod tym kamieniem :))) ale za to, jak kiedyś przyjechałam do Bezdusza siarczystą zimą, to całowałam tę pierzynkę w każdy zakurzony rożek z wdzięczności :DDD
Usuńże reprodukcja? no szkoooooda :))))
Tak te pocztówki przenozą nas w okres pięknych dni...
OdpowiedzUsuńoj taaak!!!
UsuńWyjątkowe buziaki, więc może uda nam się w końcu spotkać, może niekoniecznie na ptasie mleczko :)
OdpowiedzUsuńmoże niekoniecznie na waniliowe!!! (autentyk, ona zrobiła to w półśnie i do dziś dnia snuje o tym mrożące krew w żyłach opowieści) :DDD
Usuńps. już mnie nie ma w okolicy, ale wróżąc z moich kości (szczęki) będę się jakoś w mieście pojawiać, ino nie wiem, czy mnie poznasz- wyglądam jak po botoksie wstrzykiwanym gdzie popadnie:DDDD
PS. gra-tu-lu-ję (pierwsze co na usta mi się wcisnęło to sława: NARESZCIE!!! ) :DDDDDDD Rafałowi też prześlij radosne uściski proszę :D
ale to jednak odzywaj się, w sierpniu wypadam na wieki wieków
Usuńoch... a zdążą z książką? :D może Cię nie puścimy? :DDDD
UsuńAle mi zrobiłaś Edelfeltem! Niesamowicie mnie porusza ta dziewczynka. Była kiedyś mną albo ja byłam kiedyś nią ...
OdpowiedzUsuńDzięki, pozdrawiam serdecznie!
Już nie boli, prawda?
Jest naprawdę niezwykła... ja nie mogę się od niej oderwać, od dłuższego już czasu :)
UsuńPewnie, że już nie boli, najpierw przestało rwać mentalnie, a teraz powolutku przechodzą fizyczne dolegliwości (tfu tfu, coby nie zapeszać) :DDDD
Dziękuję i odpozdrawiam ciepło :D
zmykasz do lasu? ech, no ale i ja bywam tu od swieta, wiec pewnie jak zajrze ponownie zdazysz juz wrocic:)
OdpowiedzUsuńco do pocztowek - pamietam je i zawsze o takowych marzylam, niestety na domowej makatce wisialy medale, potem upolowane przez braci motyle itd, itd...
az przyszla pora na makatke :)
co do stanow offline to przyznam sie ze znam - i wcale nie trzeba spac zeby w takowe przeskoczyc :))
zycze zdrowia
hihi, jestem ale zaraz znów zmykam :)) napiszę jak się zbiorę- wiesz, jak mi mailowanie uparcie okoniem idzie :DDD medale i motyle :))) och, tak bardzo różnie od mojej makatki, cudnie :D
UsuńPozdrawiam Cię całym serduchem :)
czyste piękno
OdpowiedzUsuń:D
Usuń