Calusi dzień przesiewałam przez palce bialutkie grona robinii akacjowej. Zaczęło się od kolejnej próby wybadania, czy aby kwiaty lip się już pootwierały. Nie, nie pootwierały się, ale za to naocznie uświadomiłam sobie, że moje starowinki robiniowe właśnie przekwitają definitywnie i nieodwracalnie... Oj pachną wieczorami cudnomiodnie, wabią dzikie pszczoły i inne bzykadła z calutkiej okolicy. A teraz najwyższa pora zamknąć odrobinę tegoż cudnego aromatu w malutkich buteleczkach, większych słojach i gdzie się tylko da. Wiadomo kwiaty zdrowe, przeciwkaszlowe i w ogóle. Można suszyć, ucierać, wyciskać, syrop wyciągać, nalewki robić, zapiekać, do ciasta sypać... No nic tylko rwać!
W jednej ręce krzesełko, w drugiej koszyki gigany, na szyi sznurek z aparatem i dalejże z zapałem szarpać, zbierać i układać... Tak więc rano rwałam wsłuchując się z zachwytem w bzyczące owadami drzewa, odpoczywając wśród łanów pokrzywy i co rusz strząsając z włosów białe płatki i jakieś podejrzane, szare, sekate patyczki, które niespodziewane robiły się niezwykle ruchliwe. Potem przeganiałam czarne robaczki rozkładając kwiaty na prześcieradle, takim, co to wściekle białe i w słońcu boleśnie kuło po oczach. Potem mycie i suszenie- studzienna woda lodowata i można sobie pomagać krzykiem wysokim, niskim, krótkim czy ojjojowatym, jak kto chce. Potem najładniejsze kwiatki na patelnię, na olej rozgrzany, wpierwej łapane za ogonki i w cieście maczane, a jakby kto chciał spróbować, to przepis poniżej.
A jeszcze potem, gdy już na talerzykach zostają zgrabne ułożone stosiki akacjowych ogonków, a pomruki zadowolenia uczepione kuchennej firanki dyndają sobie jak złote, szklane bombki na roziskrzonej choince, wtedy to właśnie można przystąpić do skubania kwiatków... a o tymże skubaniu, po co, na co i dlaczego to opowiem Wam... potem oczywiście :)
Przepis na "kwiaty akacji" (robinii akacjowej)
maczane i smażone w chrupiącym cieście
Na ciasto zgrabnie wybełtać:
*2 jaja,
*pół szklanki mleka tłustego
*ćwierć wody,
*szczypta soli i łyżka cukru,
*szklanka mąki i trochę, tak z łyżkę tej ziemiaczanej.
Trzymając za ogonki dokładnie nurzać w cieście całe grona kwiatowe, wcześniej umyte i wysuszone, zrobić kwiatkom karuzelę wokół własnej osi by nadmiar ciasta wytrząchnąć i ziiuuu na patelnię, na talerze i wprost do gardeł- na gorąco.
Smacznego :)
Ja cię nie pierniczę... Tobie dać byle badylka a ty z niego zrobisz : obiad, zapasy na zimę, lekarstwo, może nawet jeszcze jakiś sok....
OdpowiedzUsuńP.S. Powiedz N. że zaniedbuje bloga. Coś bym już przeczytać chciała.
OdpowiedzUsuńhahaha... badylka? no wiesz Ty co, jak możesz :)))
OdpowiedzUsuńmuszę zmierzyć obwody moim drzewom staruszkom- jeszcze się okaże, że to jakoweś zabytki i kwiatków zrywać nie powinnam :D
Ps. chcesz mnie uszczęśliwić: podaruj mi puste słoiki :DDD
P.S.2 Hmmm. .. zaniedbuje blog czy zaniedbuje bloga? Bo moja polszczyzna się zawahała....
OdpowiedzUsuńMooonia - chętnie - w mojej piwnicy jedno mam w nadmiarze - puste słoiki! :D Tylko jak to odprawić bezpiecznie na drugi koniec Polski i to po przekątnej na dodatek ... :/
OdpowiedzUsuńna ten rok mam spokój- wożę z poligonów, bo się wojacy ze słoików stołują (na szczęście) :) ale jakby co to dziękuję, przyjmę z otwartymi ramionami: przyjadę z przyczepką i zabiorę co do jednego :DDD
UsuńCo do N. - przekażę i poprę nieśmiało :DDD
No i mnie rozłożyłaś na łopatki. I już. Bo, że robinię akacjową można pożerać? Tegom była nieświadoma, a to tak ładnie u Ciebie z talerza patrzy... :D
OdpowiedzUsuńW dodatku zdjęcia okoliczne cudne, że aż mrrrr!
Buziaki mnogie przesyłam :)))
No ba :) jak masz jakoweś "akacje" to polecam spróbować, najlepiej wybierać nieduże grona, takie na jeden chaps do buzi i ciągnie się toto za ogonek- nawet sobie łapek nie pobrudzisz:D
UsuńOdbuziakowuję mając nadzieję, że może uda mi się (jak dobije do miasta, jakoś w tygodniu) skrobnąć parę słów, ale jak wiadomo- nie obiecuję ;))) hehehe
Tego wyjazdu do miasta z raju bezdusznego wcale nie życzę. Sycę się za to Twoimi zdjęciami. I mnie tęskność nawiedza :)))
Usuń:)))) na tą tęskność mam sposób :D
UsuńSydonko...
Usuń;)))
Niesamowite drzewa i przepiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńTo ten "północny" dom???
Pozdrawiam serdecznie!
Drzewa ukochane, bardzo przyjazne- tak jak i lipy :))) tak, to ten ostatni z całej wioski dom, z czerwonym, sypiącym się dachem:))) Poznałam Pana, który próbuje odtworzyć dzieje okolicznych wsi (napisał książeczkę o Linowie), ma przywieść jakoweś starutkie zdjęcia- oj, doczekać się nie mogę :)
UsuńOdpozdrawiam po stokroć :DDD
Ale cuda, no cudeńka!:)
OdpowiedzUsuńdla mnie cudem absolutnym są te bzyczące drzewa- na takiej miłej częstotliwości, że aż się można uzależnić :DDDD
UsuńNie ma to jak udane akacjobranie ;)
OdpowiedzUsuńNic tylko jeść zasmażane kwiatuszki pod tymi pięknymi drzewami ;DDD
taaak :)) czarny bez też już rozkosznie kwitnie, no nie nadążam :DDDD N. od dwóch tygodni molestuje mnie o pokrzywę, a mama o pierogi :D Tak sobie myślę, i pewnie się ze mną zgodzisz, że całkiem fajnie można się stołować korzystając z dobrodziejstw natury :D ostatnio nawet wymieniłam zeszłoroczne, octowane papryczki i ogórki w musztardzie na swojską kiełbachę i szyneczkę :DDD
UsuńHehe- taki powrót do korzeni handlu bardzo mi odpowiada :D
Mogę N. osobiście pokrzywą wychłostać żeby Ciebie wyręczyć ;DDD
Usuńobawiam się, że (z powodu moich wyścielanych różowym pluszem czarnych gumiaczków) na chłosty mam wyłączność :)))
Usuńino nie jestem pewna, czy to aby nie było odwrotnie: mama o pokrzywę, a N. o pierogi :DDDD
wooow, ale bym takowe zjadła :) Puste słoiki? Chcesz trochę? Ja mam w nadmiarze takich od dżemu.... Z chęcią się pozbędę, a na śmietnik wynosić było mi szkoda.... Uściskuję.
OdpowiedzUsuńa nie masz robinii gdzieś pod ręką, chociaż w okolicach miasta to już pewnie dawno po kwiatkach :(
Usuńna te wakacje zapas słoikowy już mam, ale jak nie będą Ci przeszkadzać to może jakoś, gdzieś, kiedyś je przygarnę, pomyślę jak ;D
W mieście przekwita. Tak gdzieś w okolicy premiery zaczęła kwitnąć, pachnąc tak pięknie i nawet myślałam o kwiatkach w cieście, ale na myśleniu się skończyło.
UsuńSydoniu, wiesz, zawsze jakoś gdzieś przy okazji po drodze, jak R da mi auto ;)
ja cała noc skubałam kwiatki na syrop, zarezerwuję Ci słoiczek jak chcesz :D
Usuń(oj premiera, nawet nie pogratulowałam, mam nadzieję, że zgrabnie okiełznywałaś tremę :DDD gracie może jeszcze?)
o właśnie, właśnie :))) przecież Ty już autem możesz! :D to wiele upraszcza :)
To miałaś pracowitą noc. Syrop mówisz? A chętnie, bo nawet nie mam pojęcia jak to smakuje.
UsuńOh, coś Hades może na temat mojej tremy powiedzieć, bo akurat jak był, to wtedy troszkę miałam. Są plany grania, ale myślę, że najszybciej zrealizowane będą sierpień/wrzesień :)
Tak tak, już autem mogę, tylko szkoda, że tak rzadko ;)
Nie widziałem ani odrobiny tremy ;)
UsuńChoco zagrała perfekcyjnie ;D
Brawo, brawo, brawo!!!
chętnie zobaczę :)))
UsuńBoże jak tam pięknie!
OdpowiedzUsuń(westchnienie)
Usuńno już nie będę Ci pisała jak wyglądał cmentarz tego roku- kwitł cały na biało-niebiesko-kremowo, od najmniejszego ździebełka po ostatnią gałązkę wysoko na drzewie :DDD
Ja pie.... czy teraz musi być koniec roku, który nie wiem czemu w naszym przypadku zamiast wszystko uprościć to komplikuje, bo tak to już bym się i dziecię me spakowała i przyjechała...
Usuńszybko poleci :))) a może do tej pory zdąży popadać i grzyby się wysypią szczodrze :)))
Usuńżyć się, że tak pozwolę sobie na górnolotne środki wyrazu, chce! :D
OdpowiedzUsuńnie czytam bo nie jestem w stanie ale zdjęcia mnie ukoiły:DDD
:))) alem się roześmiała, że się tak równie górnolotnie wyrażę :D
UsuńUściski :)))
Juz czuję jak pięknie pachnie...
OdpowiedzUsuń:DDD
UsuńZatchnęło mnie. Piękne stare akcje i siedlisko takie klimatyczne. U nas przekwitły dawno. Nawet nie zdążyłam się nacieszyć nimi. Szkoda, bo w okolicy ciągną się całe aleje wysadzane robiniami. Pomysł na smażone kiscie rewelacyjny :)))
OdpowiedzUsuńże u Ciebie pięknie i mnogo w przesympatyczne zwierzaki, to wiem, ale że aleja robiniowa, to dopiero ach :))) Ja mam tylko dwie staruszki, ale za to na zapomnianym cmentarzu rosną raz przy razie...
UsuńKiście polecam, smakują słodkozielono:) i najlepiej gorące :DDD
Boże... mogłabym tak umierać, skoro się tam nie narodziłam...
OdpowiedzUsuń