Jak już kiedyś pisałam, mogłabym wyjść z domu i zaginąć. Wiem o tym ja i wiedzą moi bliscy... Taką już mam "bezkresną" naturę i takie nieznośne pragnienie jątrzące się w trzewiach. Chciałabym iść przed siebie, na przełaj, w stronę wschodzącego słońca. I nie zabrać nic, nie musieć niczego, nawet na chwilę nie przejąć się tym, co będzie jutro, bo co też takiego być może? Wstanie słońce, a ludzie otworzą oczy i poczłapią do łazienek. Rzucą rozespane spojrzenia w lustra i... albo uśmiechną się do swojego odbicia, albo obdarzą je innym, wymownym grymasem. Obiecuję sobie, że kiedyś wyruszę, odetnę wszystkie nici, złapię niedoścignione. Myśląc o tym ślę uśmiech do lustra, a kafelki w łazience wydają się być cieplejsze, choć wciąż czarnobiałe...
Nałapałam dziś promieni słońca
beztroski nabrałam garściami pełnymi
wtłaczając w płuca wiosenny powiew
Syduś ...słońce Ty moje nie ma żadnych przeciwwskazań by iść...zostawić wszystko...o niczym nie myśleć...nawet zaraz ...juro:)...a zabierzesz mnie i Halinkę? :))
OdpowiedzUsuńWiem, że nie ma:DDD
OdpowiedzUsuńJasne!!! w końcu patrzysz w tym samym kierunku, co ja:DDD
a jakby w domu gas został włączony, albo żelazko to co wtedy ;>
OdpowiedzUsuńCzytałam już o Waszym spacerze u N. Obudziła się we mnie dawna tęskonota i chęć "iścia" przed siebie, w celu radosnego wytrącania endorfiny.
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za impuls. Zostawiłam siebie na kanapie i przed tv jakieś dobre 15 kg temu co najmniej, czas coś z tym zrobić.
a ja myslałam ze cos ze mną "nietenteges" ze czasem tez mam takie pragienie...
OdpowiedzUsuńostatnio iryruja mnie ludzie i to,ze coś muszę. Przesilenie wiosennne czy co? do jasnej cholerki??;)
bo każdy ma czasem dość i wtedy musi wyjść i iść, a nawet czasem nie wracać
OdpowiedzUsuńZrobiłam kiedyś taki numer: wyszłam na spacer, z psiarnią kochaną, rodzicom powiedziałam, że wrócę za jakieś cztery, pięć godzin.
OdpowiedzUsuńWróciłam dzień później...
Że było kazanie - to oczywiste, ale ile wolności się nawdychałam... to nie do wypowiedzenia :)
Też tak sobie czasem myślę Sydoniu, żeby wyjść z domu i iść, iść, nic nie musieć, o nic się nie marwtić, tylko tak sobie powędrować.
OdpowiedzUsuńo tak, wiosnę czuć zaiście ;)
OdpowiedzUsuń* HDS, jak to co??? niespodzianka;DDDD
OdpowiedzUsuń*Gocha
OdpowiedzUsuńTylko nie proś o drugie kopnięcie tym impulsem :D ja nie TurboDymoMen :DDD to mnie przerasta;P
Dla mnie nie ma nic lepszego jak wydreptać wszelkie troski, a i przy okazji kalorie :D
a i samo "uczucie wyhasania" jest niesamowitym doznaniem... Luuubię!!!
*Vi
OdpowiedzUsuńczytałam u N. o Waszej wyprawie:DDD to musiał być niezwykły widok:DDDD warto jak najczęściej serwować sobie takie "beztroski"...
*Rzaba
OdpowiedzUsuńTrzeba by pisać jakieś ostrzeżenia dla czytających, bo śmiem wnioskować, że takie "nietenteges" jest wściekle zaraźliwe:DDDD Mnie najbardziej dobija niemoc, mam natłok sytuacji w których nie sposób jest wybrać tzw. "mniejsze zło"... chce mi się wtedy wyć jak wilk... albo iść do upadłego...
Przesilenie!!! ot co!!!
*LOVE
OdpowiedzUsuńżeś to pięknie ujęła w kilku słowach:DDD a ja pokrętnie w masie zdań złożenie-poplątanych... już Cię nie lubię;DDD
*Granato
OdpowiedzUsuńja swego czasu wciąż "takie numery odwalałam rodzicom", cóż komórek nie było:DDD i się w pewien sposób uodpornili. Czasami mówili, że jakby mi się co wtedy stało to mam mieć żal tylko do siebie, że czekaliby kilka dni z zaalarmowaniem policji:DDDD hehe... ale, jak napisałaś "ile wolności się nawdychało"!.. nikt tego nam nie zabierze:DDDDD
* Czekoladko
OdpowiedzUsuńMi się taka potrzeba tli nieubłaganie, choć jest już niejako "okiełznana"... bo podkarmiam ją troszeczkę i w miarę możliwości;D
Myślę, że wielu ludzi ma potrzebę "wędrowania"... często czujemy się jak w kaftanie ( ktoś lub sami się w niego pakujemy dla naszego ogólnie pojętego dobra)... niby "bezpiecznie" a jednak dusi i okropnie krępuje ruchy:DDD może to niezbyt fortunne porównanie;D ale wpadło na wariata:D
*Pomylone Gary
OdpowiedzUsuńnie inaczej:DDD... tą wypatrywaną i wyczekaną:DDD
Ech... no też tak mam :) Mam też to szczęście ( lub nie ), że mogę nieomalże bezkarnie realizować takie chciejstwa. No i to jest pozytywna strona singlowania.
OdpowiedzUsuńUściski Sydonio :)
Kiedyś pisałam w jakimś tekście - marzyłam żeby być lumpem
OdpowiedzUsuńnic nie mieć
wyjść i nie wrócić jest najłatwiej
a tak człowiek się przywiązuje do dzieci
do kubka z kawą
miejsce w szafie rośnie z wiekiem
buty zagracają kąty
piętrzą się stosy książek
ulubiony obraz na ścianie
między niebem a piekłem
oglądam się nie tylko za siebie
bo coś tam bo ktoś
wpadłam jak śliwka w kompot
i żyj teraz jak przykazał
Każdy czasem taka ma :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń*Greto
OdpowiedzUsuńBycie singlem ma niewątpliwie całą paletę zalet, które często stają przed nami w pełnym świetle wtedy, gdy przestajemy singlować... na początku myślimy: "znajdę złoty środek"... ino gdzie i jak go szukać;DDDD
A ja myślę, swoją miarą, że masz to szczęście:DDDDDDD
Uściski ogromniaste
*Margo
OdpowiedzUsuńNa co dzień pomagam "takim moim bezdomnym" i powiem ci, że niekiedy potrafią zafascynować swoją swoistą ideologią:DDDD ale mają też swoje nietypowe przywiązania...
do butów "za nic w świecie ich nie zdejmę"
do słoika "to mój, nie ruszaj palcem"
do gazety "leżę tu na zdjęciu, w rogu"
do szmaciaka "to od synka"...
i tak sobie myślę, że ogołocić się doszczętnie to...
to strasznie trudne:DDD
*Eve
OdpowiedzUsuńnie inaczej... w ten, lub inny sposób:D
raz na kwartał, albo częściej...
ot tak sobie :DDD