*Lafle aż nie do uwierzenia, że to jeden i ten sam wieczór...(a po zachodzie słońca goniło mnie stado dzików... no dobra, nie goniło- ale były w pobliżu i chrumkały na mnie niepokojąco) :DDDD
Nie oglądać się za siebie próbuyję tu i teraz, ale w momentach oddechu jednak to robię. Wyłapuję te najlepsze, żeby się wzmacniać. Bardzo lubię takie widoki, jak na pierwszym zdjęciu. W ogóle uwielbiam przestrzenne niziny :)A ta sfera niebieska niech nas razie jeszcze jest nieosiągalna :)
... W tym śnie boisz się Że gdy się zbudzisz Zostaniesz już tylko sam... Tak - wpadło mi w ucho. I w oko też. Nie rozumiem tylko, skąd u Ciebie, Sydonio, taka potrzeba ucieczki od przeszłości? Chcesz się pozbyć kawałka siebie? Przecież to niemożliwe. No... Chyba że wytniesz trochę tych komórek, w których masz wszystko zapisane. Ale to już nie byłabyś Ty i nie byłoby tutaj Twojego pisania :)
Aurora, można i tak... Ale ja sądzę trochę inaczej. To jest zależne od tego, co się przeżyło. I myślę, że każdy z nas miał w swoim życiu chwile, które od czasu do czasu wpędzają w nostalgię. A to jest zupełnie pozytywne, pod warunkiem, że nabierzemy odpowiedniego dystansu. To, co jest przed nami chyba jest ciekawsze... Musisz być bardzo pewna (tej ciekawszej) przyszłości, skoro mówisz o niej w czasie teraźniejszym :) A co, jeśli wyjdziesz z domu i na głowę Ci cegła spadnie? :)
Michal z ta cegla to przesadziles, hehe, zaraz tam cegla - a moze usmiech i dobre slowo przypadkowo mijanego czlowieka co? co do wycinania przeszlosci to przytakuje - zbedne to calkowicie no chyba ze ktos ma parcie na lobotomie - to co innego :))))) ale o ile dobrze Sydonie zrozumialam to jej chodzi o cos innego, o pewiem rodzaj ugrzezniecia i niemocy wydobycia sie a to juz potrafi byc zawada ..... Sydoniu jesli jestem w bledzie sprostuj buziole
*Lola aha- moja przestrzeń do niepohamowanego brykusiania :D
*Jaskółko jasne, że czasami warto na chwilkę otulić się dobrymi wspomnieniami :D I ja lubię takowe bezkresy... Tam , za tymi drzewami robi się ciekawie, a jakie skarby można tam znaleźć :)
*Misiu :))) nie, nie mam potrzeby wyrywania z siebie przeszłości, to z pewnością zabieg niewykonalny. I myślę, że jeśli ktokolwiek ucieka się do takowych bolesnych praktyk, to zazwyczaj kończą się ode zupełnie odwrotnym (niezamierzonym) skutkiem-zła przeszłość dopada ze zdwojoną siłą i w najmniej nieoczekiwanym momencie, godząc celnie w miękkie podbrzusze... Moja przeszłość (nadal mówię o przykrych doświadczeniach) ma swoje (tak myślę) właściwe miejsce. Uśmiecham się do niej ze świadomością, że po części (tej większej) ulepiła mnie taką jaką jestem tu i teraz. Dokładnie tak, jak napisałeś :D W kwestii "cegły" zawsze sobie powtarzam, że skoro nie mam najmniejszego wpływu czy spadnie, czy też nie, to po co sobie głowę zawracać? Ale może być i tak, że przed wyjściem z domu zdążę, biegnąc na ten przykład do telefonu, złamać sobie nogę... będę złorzeczyć i przeklinać pechowy telefon nie zdając sobie sprawy, że uchronił mnie przed "cegłówką" :))))) ot życie :DDD hehe...ot felieton :)
*Aurorko ciekawsze bo i nieznane, i nieprzewidziane:)))) a kto nie lubi niespodzianek (no, chyba, że ta feralna cegła) :DDDDD Ja właśnie mam potrzebę spojrzenia przed siebie wzrokiem jasnym i niezmąconym :D próbuję:)))
*Neilii ot co!!! ugrzęzłam w tej przeszłości, nie inaczej...rozejrzałam się dokoła i odkryłam, że sama wyglądam jak wyblakłe już wspomnienie pierwszego pocałunku. Wydaje mi się, że nic już pięknego przeżyć nie potrafię, nie doceniam tego co się dzieje tu i teraz, niczego nie oczekuję, niczego nie pragną już z takim zapałem. Wiem, niemożliwością jest wrócenie do TYCH emocji z przeszłości, TEGO drżenia, trzepotu, niepokoju. Przedmioty, którymi się otaczam, te wszystkie pozaklinane w nich sentymenty ciągną mnie do tyłu. Mam ogromną potrzebę wietrzenia, świeżego powietrza. Sama kotłuje się w tym nieco, bo przecież dobre wspomnienia są miłe i puszyste, łaszą się i proszą o głaski. Nie chcę ich wyrywać z siebie, MUSZĘ je tylko zamknąć do szufladki, do której przyjdzie mi zajrzeć raz na jakiś czas, a nie codziennie ( i to jeszcze z westchnieniem w stylu, ach... wtedy czułam, że żyję ) :DDD Więc, Neilii... nic dodać:)))))))))
*Zmierzch Luny Dziękuję:*** Buziaki :*
*Wu Ty...Ty..Ty.. no WIESZ CO??? Ty... morderco puchów i topniejących śnieżynek na języku :DDD
cholera chyba ci nie odpisze, bo co napisze to kasuje :) ok to tak jesli nie pozwolisz odejsc staremu nie ma miejsca na nic nowego tu nie chodzi o wyrywanie czy zamykanie przeszlosci w szufladkach - lecz o zlanie, ztopienie jej w sobie\z soba - wchlaniasz, sortujesz, to co dobre zatrzymujesz a reszte wypluwasz to co zostaje plynie w twoich zylach, jak tlen roznosi sie po calym ciele i wtedy nie trzeba juz o tym myslec, rozpamietywac tego - to poprostu jest jak powietrze w plucach wyobrazam sobie ze to taki proces rozwoju i wzrostu - to daje czlowiekowi mozliwosc poszerzania wewnetrznych przestrzeni zapobiegajac jednoczesnie zatrzasnieciu na terazniejsze zycie eeeeeeeeee chyba pieprze od rzeczy Sydoniu przeszlosci nie ma, jak i mnie tu juz nie ma kiedy czytasz te slowa. To co jest to ta chwila kiedy to czytasz, wez gleboki oddech i poczuj jak powietrze cie wypelnia, posluchaj serca, spojrz na swoje dlonie i palce ktorymi teraz ruszasz to wszystko jest. Tak samo sa ci na ktorych teraz spojrzysz- oni wszyscy zyja,oddychaja, sa. Wazne jest zebys pozwolila sobie to poczuc, bez odnoszenia tego do przeszlosci - po prostu zobacz to takim jakie to jest. przyszla mi teraz taka metafora z latawcem. czasami trzeba pozwolic mu poszybowac gdzie chce. poczuj siebie w sobie - tam nie ma zadnych wyblaklych fotografi, wyblaklej ciebie, tam jestes zywa, pulsujaca. niestety ta prawda i mi czesto umyka, to trudna nauka, czasami kiedy czuje sie jak zagubiny lisc na wietrze przypominam sobie o sobie i czuje ze to mnie wzmacnia, daje sily, przestaje sie bac nie wiem czy rozumiesz co chce ci powiedziec nie chce zebys pomyslala ze to jakies pouczanie - absolutnie nie ja w to wszystko wierze, choc i mi trudno byc w tu i teraz tja kazdy ma swego demona buziole
ech kochana, mam tak samo z tym pisaniem, próbuję coś opisać pozornie prostej budowy, a tu się nagle wątki mnożą, gałązki wypryskują na różna strony i ciężko zapanować:)))) nie, nie pieprzysz!!!... uśmiecham się do Ciebie czując, jak te Twoje pisane słowa działają kojąco, niczym spokojny, ukochany głos- to niezwykłe i piękne... Wiem (mniej więcej) czego potrzebuję, wiem jakowym orężem mam walczyć z tym demonem. Jeszcze tylko trza wiatr złapać (wiem też, gdzie szukać tych smaganych wiatrem równin). Nie przygnębia mnie już to, bo niejako zidentyfikowałam, nazwałam męczyciela:))))) Choć faktycznie, trzeba sobie czasami żywym istnieniu przypominać "na siłę":) dziękuję:*** Uściskuję mocno Ciebie i zmorę Twoją też... może się rozpłynie w tym uścisku:))))może..
no sie troche zawstydzilam :) "uśmiecham się do Ciebie czując, jak te Twoje pisane słowa działają kojąco, niczym spokojny, ukochany głos- to niezwykłe i piękne..." - to co napisalas jest piekne i czule - biore sobie :)) tak sobie mysle, ze mozemy wystartowac z projektem pt - szable w dlon i na zmory :) piszesz sie? ja tak czy siak, wyruszam do boju bede slac sprawozdania z kazdej dziury w zbroi buziole
Niebo jest jednak nieskończone... nawet w barwach :))))
OdpowiedzUsuń*Lafle
OdpowiedzUsuńaż nie do uwierzenia, że to jeden i ten sam wieczór...(a po zachodzie słońca goniło mnie stado dzików... no dobra, nie goniło- ale były w pobliżu i chrumkały na mnie niepokojąco) :DDDD
Noo...nieźle złapałaś ...
OdpowiedzUsuńA to lotnisko??
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńNie oglądać się za siebie próbuyję tu i teraz, ale w momentach oddechu jednak to robię. Wyłapuję te najlepsze, żeby się wzmacniać. Bardzo lubię takie widoki, jak na pierwszym zdjęciu. W ogóle uwielbiam przestrzenne niziny :)A ta sfera niebieska niech nas razie jeszcze jest nieosiągalna :)
OdpowiedzUsuń...
OdpowiedzUsuńW tym śnie boisz się
Że gdy się zbudzisz
Zostaniesz już tylko sam...
Tak - wpadło mi w ucho. I w oko też.
Nie rozumiem tylko, skąd u Ciebie, Sydonio, taka potrzeba ucieczki od przeszłości? Chcesz się pozbyć kawałka siebie? Przecież to niemożliwe. No... Chyba że wytniesz trochę tych komórek, w których masz wszystko zapisane. Ale to już nie byłabyś Ty i nie byłoby tutaj Twojego pisania :)
To, co jest przed nami chyba jest ciekawsze ;) tak mi się ostatnio przywidziało :)
OdpowiedzUsuńAurora, można i tak... Ale ja sądzę trochę inaczej. To jest zależne od tego, co się przeżyło. I myślę, że każdy z nas miał w swoim życiu chwile, które od czasu do czasu wpędzają w nostalgię. A to jest zupełnie pozytywne, pod warunkiem, że nabierzemy odpowiedniego dystansu.
OdpowiedzUsuńTo, co jest przed nami chyba jest ciekawsze...
Musisz być bardzo pewna (tej ciekawszej) przyszłości, skoro mówisz o niej w czasie teraźniejszym :)
A co, jeśli wyjdziesz z domu i na głowę Ci cegła spadnie? :)
Michal z ta cegla to przesadziles, hehe, zaraz tam cegla - a moze usmiech i dobre slowo przypadkowo mijanego czlowieka co?
OdpowiedzUsuńco do wycinania przeszlosci to przytakuje - zbedne to calkowicie no chyba ze ktos ma parcie na lobotomie - to co innego :)))))
ale o ile dobrze Sydonie zrozumialam to jej chodzi o cos innego, o pewiem rodzaj ugrzezniecia i niemocy wydobycia sie a to juz potrafi byc zawada .....
Sydoniu jesli jestem w bledzie sprostuj
buziole
dagadana wymiata
OdpowiedzUsuńPiękne fotki, pozdrawiam w Nowym Roku!
OdpowiedzUsuńspoglądając na tę fotografię przypomina mi się zeszłoroczna zima.
OdpowiedzUsuńDobrze, że w tym roku nie widziałem jeszcze ani jednego płatka śniegu:))
*Goosia*
OdpowiedzUsuń:)))) każdy ma swoje "jakieś" zachody...
*Lola
aha- moja przestrzeń do niepohamowanego brykusiania :D
*Jaskółko
jasne, że czasami warto na chwilkę otulić się dobrymi wspomnieniami :D
I ja lubię takowe bezkresy... Tam , za tymi drzewami robi się ciekawie, a jakie skarby można tam znaleźć :)
*Misiu :)))
nie, nie mam potrzeby wyrywania z siebie przeszłości, to z pewnością zabieg niewykonalny. I myślę, że jeśli ktokolwiek ucieka się do takowych bolesnych praktyk, to zazwyczaj kończą się ode zupełnie odwrotnym (niezamierzonym) skutkiem-zła przeszłość dopada ze zdwojoną siłą i w najmniej nieoczekiwanym momencie, godząc celnie w miękkie podbrzusze... Moja przeszłość (nadal mówię o przykrych doświadczeniach) ma swoje (tak myślę) właściwe miejsce. Uśmiecham się do niej ze świadomością, że po części (tej większej) ulepiła mnie taką jaką jestem tu i teraz. Dokładnie tak, jak napisałeś :D
W kwestii "cegły" zawsze sobie powtarzam, że skoro nie mam najmniejszego wpływu czy spadnie, czy też nie, to po co sobie głowę zawracać? Ale może być i tak, że przed wyjściem z domu zdążę, biegnąc na ten przykład do telefonu, złamać sobie nogę... będę złorzeczyć i przeklinać pechowy telefon nie zdając sobie sprawy, że uchronił mnie przed "cegłówką" :))))) ot życie :DDD
hehe...ot felieton :)
*Aurorko
ciekawsze bo i nieznane, i nieprzewidziane:)))) a kto nie lubi niespodzianek (no, chyba, że ta feralna cegła) :DDDDD Ja właśnie mam potrzebę spojrzenia przed siebie wzrokiem jasnym i niezmąconym :D próbuję:)))
*Neilii
ot co!!! ugrzęzłam w tej przeszłości, nie inaczej...rozejrzałam się dokoła i odkryłam, że sama wyglądam jak wyblakłe już wspomnienie pierwszego pocałunku. Wydaje mi się, że nic już pięknego przeżyć nie potrafię, nie doceniam tego co się dzieje tu i teraz, niczego nie oczekuję, niczego nie pragną już z takim zapałem. Wiem, niemożliwością jest wrócenie do TYCH emocji z przeszłości, TEGO drżenia, trzepotu, niepokoju. Przedmioty, którymi się otaczam, te wszystkie pozaklinane w nich sentymenty ciągną mnie do tyłu. Mam ogromną potrzebę wietrzenia, świeżego powietrza. Sama kotłuje się w tym nieco, bo przecież dobre wspomnienia są miłe i puszyste, łaszą się i proszą o głaski. Nie chcę ich wyrywać z siebie, MUSZĘ je tylko zamknąć do szufladki, do której przyjdzie mi zajrzeć raz na jakiś czas, a nie codziennie ( i to jeszcze z westchnieniem w stylu, ach... wtedy czułam, że żyję ) :DDD Więc, Neilii... nic dodać:)))))))))
*Zmierzch Luny
Dziękuję:*** Buziaki :*
*Wu
Ty...Ty..Ty..
no WIESZ CO???
Ty... morderco puchów i topniejących śnieżynek na języku :DDD
o rany, można pisać do każdego "detalicznie"... ino czemu czcionka taka malutka?:DDDDD
UsuńHeeee he he, ale fajnie i jakie drzewko się tworzy:)
UsuńFajnie je zobaczyć bez kukurydzy:)))
OdpowiedzUsuńI widzę, że znalazłaś nowy sposób odpisywania:)
w tamtym roku wszyscy biegali po brukselkę (hehe...jadalną w przeciwieństwie do kukurydzy), nawet zimą:)))
Usuńcholera chyba ci nie odpisze, bo co napisze to kasuje :)
OdpowiedzUsuńok to tak
jesli nie pozwolisz odejsc staremu nie ma miejsca na nic nowego
tu nie chodzi o wyrywanie czy zamykanie przeszlosci w szufladkach - lecz o zlanie, ztopienie jej w sobie\z soba - wchlaniasz, sortujesz, to co dobre zatrzymujesz a reszte wypluwasz
to co zostaje plynie w twoich zylach, jak tlen roznosi sie po calym ciele i wtedy nie trzeba juz o tym myslec, rozpamietywac tego - to poprostu jest jak powietrze w plucach
wyobrazam sobie ze to taki proces rozwoju i wzrostu - to daje czlowiekowi mozliwosc poszerzania wewnetrznych przestrzeni zapobiegajac jednoczesnie zatrzasnieciu na terazniejsze zycie
eeeeeeeeee chyba pieprze od rzeczy
Sydoniu przeszlosci nie ma, jak i mnie tu juz nie ma kiedy czytasz te slowa. To co jest to ta chwila kiedy to czytasz, wez gleboki oddech i poczuj jak powietrze cie wypelnia, posluchaj serca, spojrz na swoje dlonie i palce ktorymi teraz ruszasz to wszystko jest. Tak samo sa ci na ktorych teraz spojrzysz- oni wszyscy zyja,oddychaja, sa. Wazne jest zebys pozwolila sobie to poczuc, bez odnoszenia tego do przeszlosci - po prostu zobacz to takim jakie to jest. przyszla mi teraz taka metafora z latawcem. czasami trzeba pozwolic mu poszybowac gdzie chce.
poczuj siebie w sobie - tam nie ma zadnych wyblaklych fotografi, wyblaklej ciebie, tam jestes zywa, pulsujaca.
niestety ta prawda i mi czesto umyka, to trudna nauka, czasami kiedy czuje sie jak zagubiny lisc na wietrze przypominam sobie o sobie i czuje ze to mnie wzmacnia, daje sily, przestaje sie bac
nie wiem czy rozumiesz co chce ci powiedziec
nie chce zebys pomyslala ze to jakies pouczanie - absolutnie nie
ja w to wszystko wierze, choc i mi trudno byc w tu i teraz
tja kazdy ma swego demona
buziole
ech kochana, mam tak samo z tym pisaniem, próbuję coś opisać pozornie prostej budowy, a tu się nagle wątki mnożą, gałązki wypryskują na różna strony i ciężko zapanować:))))
Usuńnie, nie pieprzysz!!!... uśmiecham się do Ciebie czując, jak te Twoje pisane słowa działają kojąco, niczym spokojny, ukochany głos- to niezwykłe i piękne...
Wiem (mniej więcej) czego potrzebuję, wiem jakowym orężem mam walczyć z tym demonem. Jeszcze tylko trza wiatr złapać (wiem też, gdzie szukać tych smaganych wiatrem równin). Nie przygnębia mnie już to, bo niejako zidentyfikowałam, nazwałam męczyciela:)))))
Choć faktycznie, trzeba sobie czasami żywym istnieniu przypominać "na siłę":)
dziękuję:***
Uściskuję mocno Ciebie i zmorę Twoją też... może się rozpłynie w tym uścisku:))))może..
no sie troche zawstydzilam :)
Usuń"uśmiecham się do Ciebie czując, jak te Twoje pisane słowa działają kojąco, niczym spokojny, ukochany głos- to niezwykłe i piękne..." - to co napisalas jest piekne i czule - biore sobie :))
tak sobie mysle, ze mozemy wystartowac z projektem pt - szable w dlon i na zmory :)
piszesz sie?
ja tak czy siak, wyruszam do boju
bede slac sprawozdania z kazdej dziury w zbroi
buziole